Rozdział VII - "NOWY POCZĄTEK"
Po wyposażeniu całego domu w sprzęt Kordian zaczął opracowywać własną metodę leczenia śmiertelnej choroby. Stworzył reaktor łukowy – źródło ogromnego zasilania, najprawdopodobniej nieskończonej energii. Z badań i obserwacji Kordiana reaktor wytwarzał energię ponad 3 gigadżuli na sekundę. Sam reaktor był kształtu krążka o średnicy 15 cm i grubości 10 cm, o metalowej obudowie. W centrum reaktora łukowego jarzył się na niebiesko odwrócony, napromieniowany trójkąt, który był rdzeniem reaktora. Kordian przyczepiał go do klatki piersiowej za pomocą 2 pasów które spiętych na krzyż i zapięciu na plecach. Reaktor łukowy miał odpychać efekty choroby tj. miał zmniejszyć kaszel krwią jednak efekt ten utrzymywał się nie dłużej niż 2 tygodnie, po czym trzeba było zrobić przerwę od noszenia reaktora i cykl się powtarzał. Ten efekt nie zadowolił Kordiana.
Postanowił jednak się nie poddawać i korzystając z faktu, że stał się mistrzem genetyki połączył swoje zmutowane DNA z innymi promieniotwórczymi pierwiastkami i złączy je w całość w kolejnej wersji reaktora łukowego. Efekt zaskoczył młodego genetyka.
Dzięki reaktorowi stał się jeszcze silniejszy, jeszcze szybszy. Na tym się nie zatrzymał, stworzył maszynę która po podłączeniu do niej reaktora i siebie samego pozwoliła mu stworzyć coś nowego. Stworzył własną wersje mutagenu drugiego Watahy Śmierci. Różnił się o tego Watahy tym że dawał równie dobre rezultaty bez skutków ubocznych zmiany fizycznej Kordiana oraz zmniejszony ból aplikacji mutagenu. Maszyna wymagała stałego podłączenia do Kordiana przez kilka dni. Podczas bycia niej podłączonym medytował w ciemnym pokoju przez 3 dni . W jego umyśla pojawiła się ogromna niebieska kula energii paląca się niebieskim płomieniem, po czasie kolor zmienił się w czerwony. Była to jego nowa moc. Dała kolejne możliwości. Jego siła, szybkość, refleks i regeneracja po raz kolejny zostały drastycznie zwiększone. W tamtym momencie był już na poziomie mutantów 9 i 10 kategorii. Po różnych testach doszedł do wniosku, że można by wykorzystać tę moc i jej ilość do tworzenia różnych efektów fizycznych czy też energetycznych, nazwał je Technikami, czasem jutsu. By móc tworzyć i używać technik stworzył kombinacje ręcznych pieczęci czyli symboli wykonywanych za pomocą dłoni.
Umieszczając dłonie przed sobą, palce prawej ręki skierował do przodu.
Przesuną palec wskazujący lewej ręki między palec serdeczny a palec środkowy prawej ręki.
Unosząc dłonie przed sobą na wysokość klatki piersiowej, palce skierowane do przodu.
Przesuną ręce w bok, jednocześnie rozluźniając palce.
Uniósł rękę do góry, trzymając ją nad głową.
Wykorzystując palec wskazujący, aby narysować krąg w powietrzu.
Złożył ręce przed sobą, dotykając ze sobą opuszkami palców obu rąk.
Ułożył palce w taki sposób, aby stworzyć trójkąt.
W ten sposób stworzył technikę tworzącą kule ognia wydobywającą się z ust, nazwał ją Gōkakyū no Jutsu (Technikę kuli ognia).
Zauważył również, że dzięki obudzonej mocy może używać technik 5 natur: ognia, wody, ziemi, wiatru i błyskawicy.
Pewien sławny człowiek powiedział, że sami tworzymy własne demony. Teraz powiedziały to już dwie osoby. Kordian nie był świadom tego, że tworząc moc,
stworzył właśnie własne demony. Tak w przenośni jak i dosłownie…
Moc, którą odkrył w sobie chłopiec czasem nazywał czakrą ze względu, że była to jego wewnętrzna energia.
Kordian stworzył również własne narzędzie, asystenta-czat ze sztuczną inteligencją. Nazwał je J.A.R.V.I.S. Na początku asystent odpowiadał za podstawowe rzeczy jednak z czasem rozwinął się do takiego stopnia,
że mógł odpowiednio reagować na niechcianych gości w budynku widocznych kamerach, wzywając służby i odcinając drogi ucieczki włamywaczom.
Młody Zawalski był już dość zmęczony więc położył się do łóżka, szybko zasnął. Jednak po zaśnięciu wszystko się zmieniło.
Chłopak obudził się w ciemnym korytarzu, którego podłoga była pokryta wodą, sięgającą do kostek. Pod sufitem biegły jakieś rury.
Korytarz był oświetlony jedynie światłem docierającym z dodali, gdzie zdawało się być wyjście.
Kordian ruszył przed siebie powolnym krokiem, rozglądając się wokół.
Gdy dotarł do wyjścia ogarnęło go przerażenie i niedowierzanie. Korytarz, z którego wyszedł prowadził na ogromną okrągłą salę, dookoła były równie ogromne bramy. Niektóre z nich był podpisane.
Na pierwszej bramie widniał pergamin z napisem „Shukaku” (jedno ogoniasty). Kordian zbliżył się do bramy i to co ujrzał ponownie obudziło w nim strach.
Wielka bestia bedąca Shukaku najbardziej przypominał tanuki. Był on koloru piaskowego z ciemnoniebieskimi znakami na całym ciele. Białka jego oczu były czarne, a tęczówki żółte.
Źrenica przypominała kształtem gwiazdę, była otoczona przez cztery mniejsze kółka. Shukaku miał jeden, łuskowaty ogon.
Chłopak z przerażeniem, ale i ciekawością zaczął przechadzać się po Sali chcąc co jeszcze kryje się za bramami.
Idąc dalej widział „Matatabi” (długoogoniasty) - Matatabi był wielkim kotem z dwoma ogonami. Jego ciało składało się z niebieskiego ognia z czarnym wzorem.
Kolejna brama prowadziła do „Isobu” (trójogoniasty) - wielkiego żółwia, jednakże ze skorupą kraba i trzema ogonami przypominającymi krewetki.
Pod muszlą znajdowały się widoczne mięśnie. Posiadał parę człekokształtnych ramion i rąk, ale nie ma tylnych kończyn. Jego dolna szczęka była dość duża.
Jego wysunięte poza obręb szczęki zęby przypominały rogi, które zresztą posiada także na czole.
Kolejne bramy to były bramy to:
„Son Gokū” (czteroogoniasty) - małpa o czerwonej sierści i zielonkawej skórze. Posiadał budowę podobną do goryla. Jego oczy były żółte
i wydawały się być bez źrenic. Na głowie oraz wzdłuż jego czterech ogonów posiadał rogi, których końcówki były w kolorze czarnym. Na plecach zaś, miał coś w rodzaju skrzydeł.
„Kokuō ” (pięcioogoniasty ) - w znacznej części przypominał białego konia, ale jego głowa przypominała głowę delfina z dwoma krótkimi i dwoma długimi rogami.
Poza tym miał czerwone znaki pod oczami.
„Saiken” (sześcioogoniasty) - miał białe, śluzowate ciało, przypominające ogromnego ślimaka. Jego ciało jest pokryte lepką mazią lejącą się.
„Chōmei” (siedmioogoniasty ) – miał postać zwierzęcą, przypominającą owada, z dużymi skrzydłami i siedmioma ogonami. Jego wygląd nawiązuje do motyla.
„Gyūki ” (ośmioogoniasty) – bestia przypominająca byka z czterema długimi rogami na głowie, podobnymi do tego Owcy Wielkorogiej.
Miał umięśnioną górną część ciała ze zgarbieniem podobnym do bizonów, ręce z kolcem na łokciu i dłońmi z przeciwstawnym kciukiem jak u ludzi.
Nie miał tylnych łap a jego dolna połowa składa się z jego ogonów, które wyglądały jak macki ośmiornicy.
„Kyūbi” (dziewięcioogoniasty lis) - olbrzymi lis z dziewięcioma długimi ogonami. Miał czerwono-pomarańczowe futro z czarnymi obwódkami wokół oczu, które rozciągają się na uszy.
Miał czerwone oczy z czarnymi źrenicami i górną strukturę ciała podobną do człowieka wraz z przeciwstawnym kciukiem przy łapach.
„Jūbi” (dziesięcioogoniasty ) – ogromna istota o brązowym kolorze skóry, humanoidalny cyklop z występami na plecach i dziesięcioma ogonami.
Jedna z jego rąk była większa niż którakolwiek z ogoniastych bestii. Posiadał unikalny czerwony kolor oka, które zajmowało większość jego głowy. Oko było wyłupiaste
i nie było osadzone w oczodole. Posiadał cztery koncentryczne okręgi z dziewięcioma tomoe w trzech kręgach znajdujących się najbliżej źrenicy.
Kolejne bramy były nosiły nazwy:
„Lion” – ogromny zielony lew z kłami ostrymi niczym brzytwy.
„Meteo L-Drago Destructor” – przypominał chińskiego smoka o długim ciele,
czterech krótkich łapach z czego każda ma jest zakończona trzema szponami a na łokciach ma wystające kolce, grzywie ostrej jak brzytwa gęsto ułożonej za głową
i wzdłuż grzbietu co do złudzenia przypomina kolce. Nosił coś co przypominało koronę na czole.
„Eagle” – ogromny orzeł z mrocznym, przeszywającym spojrzeniem.
„Fenrir” – również ogromny szaroczarnej sierści i oczach barwy ciemnego bursztynu.
„Dranzer” – szkarłatny feniks palący się żywym ogniem.
„Demon życia i śmierci” – stary, bardzo potężny demon, który uciekł z Piekła i odmówił służenia Lucyferowi.
Wszystkie te bestie-demony napawały Kordiana przerażeniem ale czuł również ogromną moc jaką posiada każdy z nich,
równą niemalże mocy boskiej. Ale największy i najpotężniejszy demon był w klatce za największą bramą z napisem na pergaminie:
„Czarny Dranzer” – czarny, mroczny feniks palący się żywym mrocznym ogniem prosto z Piekła, ogniem Amaterasu. Czarny Dranzer widocznie górował mocą nad innymi demonami.
W momencie budzenia w sobie nowej mocy, właśnie wtedy Kordian dosłownie stworzył własne demony.
Gdy Kordian się obudził, czuł palący ból w klatce piersiowej. Zszedł do warsztatu zataczając się od ściany do ściany i trzymając rękę na klatce. Ból stawał się coraz silniejszy. Chłopiec poczuł,
jak temperatura rośnie, mimo że w pomieszczeniu temperatura utrzymywała się na w miarę stałym poziomie. Ból był tak wielki, że zaczął krzyczeć a po kilku minutach zemdlał. Ocknął się kilka godzin później,
jednak za nim do tego doszło miał dziwny sen, dziwny dlatego że wydawał się bardzo znajomy. Widział, jak biegnie w samych spodniach przez ciemny las zataczając się i chwytając za drzewa. Był ranny, czuł ból
i co chwilę łapał się za żebra i rozglądał się za siebie. Uciekał przed czymś, jednak nie wiedział przed czym.
Po odzyskaniu sił kazał się zdiagnozować swojemu komputerowemu asystentowi J.A.R.W.I.S. Z analizy wynikało, że w momencie przebudzenia swojej mocy, Kordian podświadomie lub nie stworzył bardzo potężne demony,
które, mimo że aktualnie są zamknięte w jego umyśle, wkrótce się wydostaną. Kordian postanowił działać. Pracował bez ustanku przez kilka dni. Stworzył kolejną technikę a właściwie nowy rodzaj technik
a mianowicie technikę pieczętującą - Hakke no Fūin Shiki – Pieczęć ośmiu bram. Technikę, która miała zamknąć demony w jego ciele.
Wygląd pieczęci Hakke no Fūin Shiki obejmuje osiem znaków umieszczonych w okręgu a w okręgu jest wir. Każdy z tych znaków reprezentuje jedno z ośmiu kierunków.
Kordian użył ręcznych pieczęci by stworzyć dwa łańcuchy z czarnych symboli po czym przykuł się nimi do 2 filarów będących w warsztacie, samemu stojąc na podwyższeniu z palet.
Palety stały się pewnym rytualnym ołtarzem a wokół nich świece. Kordian wtedy użył kolejnego rodzaju technik- technik przyzywających, które mają na celu przyzwać jakiś przedmiot nawet taki,
który jest oddalony od niego i setki tysięcy kilometrów. Po użyciu kolejnych ręcznych pieczęci wszystkie bestie z jego umysłu pojawiły się w warsztacie tyle że w nieco mniejszej formie.
Następnie bestie zostały otoczone czerwoną aurą, jakby właśnie czerwoną czakrą i zostały wchłonięte do wnętrza chłopaka. Gdy proces się zakończył na brzuchu chłopca został wypalony znak pieczęci Hakke no Fūin Shiki
a same łańcuchy z czarnych symboli się przerwały i uwolniony Kordian upadł na ziemie. Był widocznie zmęczony tym procesem, pojawiły się worki pod jego oczami, usta miał wysuszone a całe ciało mokre i przepocone. Po chwili zasnął.
To była pierwsza, spokojna noc, odkąd obudził moc. Z jego domu stworzył prawdziwą podziemną bazę rodem z filmów o tajnych agentach.
W dodatku stworzył tam profesjonalną siłownie połączoną ringiem to walk.
Każdy swój eksperyment nagrywał, w razie, gdyby jakiś eksperyment okazał się jego ostatnim. Robił to po to by jego przyjaciele jak i opiekunka z ośrodka wiedział co się stało. Każde nagranie rozpoczynał od dnia, w którym nagrywał,
numeru eksperymentu i krótkiego streszczenia jak miałby sam eksperyment przebiegać, na koniec dodawał podziękowania dla bliskich mu osób które go nie zostawiły, gdy ich potrzebował. Jego przyjaciele się dowiedzieli o jego nowej mocy i sami zaproponowali,
że oni również chcą ją zdobyć by pomóc mu w walce z Watahą Śmierci. Kordian im odmówił. Daria nie chciała tego zrozumieć więc wysłała do Kordiana swojego brata by go przekonał. Kordian siedział wtedy na pamiętnym dachu ośrodka, ponownie obserwując z tamtą miasto i zachodzące słońce.
Kordian wyjaśnił Oskarowi, że nie chce dać mocy jego siostrze i innym nie dlatego, że nie chce się dzielić z nimi mocą i wiedzą a dlatego, że nie chce robić im tego co zrobiły mu Mroczne Siostry. Nie chce odbierać im normalnego życia, sprawiać bólu,
który owszem jest mniejszy niż ten przy mutacji Watahy, ale dalej jest dość duży i silny. Oskar wyjaśnił mu, że Daria po prostu się niego martwi i nie chce zostawiać go samego. I że to wszystko to jej i reszty samodzielna decyzja i godzą się na ból, który występuje przy budzeniu mocy.
Kordian po dłuższych przemyśleniach w końcu się zgodził. Oni również by używać mocy muszą nosić na sobie reaktor łukowy. Bez niego u nich jak i u Kordiana poziom mocy, siły, szybkości i wytrzymałości spadał o 60%.
Przyjaciele Kordiana obudzili moc szybciej niż on sam, jednak jej ilość nie była tak duża jak u Kordiana.
Z czasem podziemna baza Kordiana rozrastała się coraz bardziej. Dzięki reaktorowi łukowemu Kordian odkrył nowy rodzaj metalu. Odróżniało go od innych to, że był niezwykle wytrzymały a przy tym bardzo mocno dało się nim manipulować.
Był to metal piekielny – najtwardszy metal we wszechświecie. Był bardzo uniwersalny. Można było z niego stworzyć zadziwiające rzeczy zależnie od temperatury topienia i czasu formowania. Dzięki niemu powstały twory od niezwykle wytrzymałej gumy,
przez niezniszczalne szkło aż po pancerze których nie przebiją nawet najlepsze przeciwpancerne pociski. Problemem był fakt, że metal ten był wytrzymały, że nie dało się go przetopić na nowo. Co wymuszało chirurgiczną precyzje przy obchodzeniu się z nim.
Kordian jak i jego przyjaciele postanowili wykorzystać piekielny metal i w swojej bazie stworzyli na skale przemysłową fabrykę broni, amunicji, pancerzy, samochodów, samolotów, śmigłowców, motocykli i pancerzy z tego metalu. Pojazdy powietrzne jak
i lądowy zasilane reaktorami łukowymi nie tylko było ekologiczne, co było w tamtym czasie modny, bo energia w reaktorze sama się odnawiała. Było to dużo lepsze rozwiązanie niż auta elektryczne. Ale też pojazdy były szybsze i dużo odporniejsze na uszkodzenia.
Kordian postanowił wykuć miecze z piekielnego metalu .
Przetapiał duże ilości metalu piekielnego przez kilka dni by wykłuć dwie katany, choć przez swój rozmiar i fakt, że były dwuręczne bardziej przypomniały No-dachi. Przelał w nie swą dusze, żal, gniew a nawet każdy zmysł.
Nasączył je swoją krwią oraz swoją mocą. Złączył je z mutagenem, który stworzył. Pierwszy miecz nosił nazwę: Miecz Prawdy – symbolizujący dobroć Kordiana jak i całego świata oraz miłość. Drugi miecz to Miecz Mroku – symbolizujący mroczną stronę Kordiana i świata oraz śmierć.
Dzięki nasączeniu obu mieczy przez moc Kordiana, mógł on je połączyć ze sobą. Jednak do tego potrzebował wykutego razem z mieczami Naszyjnika Siły który po wsadzeniu w otwory obu mieczu na rękojeści po ich wcześniejszym połączeniu łączył 2 miecze i w zależności który miecz przeważał powstawał Miecz Piekła lub Miecz Zagłady.
Sam naszyjnik był kształtu walca z wypalonymi inicjałami Kordiana oraz był siłą wiążącą 2 miecze.
Kordian szkolił swoich przyjaciół, przekazał im wszystko czego został nauczony przez Watahe Śmierci jak i mutantów, których tworzą.
Dzięki Czakrze i nauki jej kontroli mogli oni nasączyć swoje stopy swoją wewnętrzną energią i dzięki temu chodzić po ścianach budynków a w krótce później nawet po płynącej wodzie.
Dzięki zaawansowanemu asystentowi Kordian stworzył również drony-strażników które kontrolowane przez J.A.R.W.I.S-a obserwowały mieszkańców miasta i w razie konieczności
przez wypadki czy napady broniły ich a samych przestępców podsyłały pod najbliższe komendy. Choć było to działanie przy okazji, bo drony miały obserwować działania Watahy.
Ze względu na tworzenie narzędzi wysokiej technologii oraz mocy, Kordian i jego przyjaciele stworzyli coś nowego, coś co mogło zatrząść aktualnym światem medycy. Stworzyli oni możliwość generowania niektórych narządów ludzkich na podstawie DNA, sztucznej tkanki oraz czegoś w rodzaju drukarki 3D.
Wygenerowali prawe oko dla Kordiana, dzięki temu miał być bardziej efektywny w walce. Oko przyjęło się bez większych komplikacji jednak przez chorobę chłopaka, oko posiadało pewną wadę. Prawe oko było już uszkodzone, ledwie po połączeniu nerwów a to przez chorobę i fakt, że wpływa ona na nerwy wzrokowe
i uszkadza je coraz mocniej. W dodatku nowe oko mogło zostać uszkodzone maksymalnie do 92%. Jeśli uszkodzenie nerwów oka zajdą dalej niż limit, utrata wzroku będzie nieunikniona a kolejne oko będzie ślepe. Sam proces aplikowania oka przypominał wkładanie soczewek do oczu i dodatkowo zespajanie nerwów z okiem specjalnym laserem.
To pozwalało na kilku krotną „wymianę” oczu w razie konieczności.
Jednak Kordian i jego kompani poszli o krok dalej niż drukowanie zwykłego oka. Stworzyli całkowicie nowe, potężne oko – sharingan. Odróżniał go wygląd od zwykłego oka – było to oko czerwonej barwy z źrenicą na środku, okręgiem wokół niej i trzema znakami tome na okręgu, które mogły wirować wokół źrenicy.
Z czasem okryli niezwykłe właściwości oka – może ono dostrzec najmniejszego insekta i zaobserwować jego ruchy, dostrzegać wszystko na odległość ok. kilometra, kopiować techniki innych ludzi oraz pozwala zobaczyć ruchy przeciwnika co z kolej pozwala na przewidzenie jego ruchów. Oprócz tego odkryli,
że sharingan może nakładać na ludzi nowy rodzaj technik – iluzje, które zamykają umysły ludzi w technice użytkownika, pokazują im nieprawdziwy świat lub nakłaniają do konkretnych działań. Sam sharingan mógł być wkładany do oczodołu ze zdrowym okiem niczym soczewki. Po kolejnych testach oka sharingan, odkryli że ma on kilka poziom ewolucji.
Jednak moc sharingana była tak duża, że przyjaciele Kordiana nie mogli jej utrzymać nie dłużej niż 8 godzin. Sam Kordian mógł nosić sharingana przez maksymalnie przez 4 godziny a to ze względu na chorobę i na to że tak jakby uszkodzenie nerwów wzrokowych przez sharingana i uszkodzenia wywołane przez chorobę „współpracują” i coraz bardziej uszkadzają nerwy w prawym oku.
Po zdobyciu mocy, oraz odzyskaniu wzroku w prawym oku, Kordian zaczął szukać ludzi odpowiedzialnych za to że Wataha Śmierci się nim zainteresowała i czego właściwie od niego chcą. Wtedy zaczęło się polowanie.
RRozdział VIII - "POLOWANIE"
Był piątek wieczór, dom był pusty.
Dzięki pewnemu zdarzeniu z niedalekiej przeszłości Kordian uzyskał informacje potwierdzające współprace Wioletty z Watahą Śmierci – jej podpisy oraz symbole z głowami wilków co jest symbolem tajemniczej organizacji.
A mianowicie, będąc na szkolnej wycieczce na komisariacie głównym policji, pomógł w udaremnieniu wykradzeniu danych w ataku hakerskim. Tamtejsi policjanci nie wiedzieli jednak, że Kordian w zamian za pomoc, sam wykradł
pewne dane dotyczące badań lekarski chorych na śmiertelne choroby oraz dane z sądów rejonowych. Zawalski Junior zrozumiał, że sędzina jak i jej rodzina przez ostatnie lata mocno się wzbogaciła na współpracy Analiją.
Kordian wszedł do domu, zaczął dokładnie oglądać każde pomieszczenie, dotykał stołu przy którym Wioletta zazwyczaj je z rodziną obiad, sunął palcami po poręczy łóżka w jej sypialni.
Koło godziny 22, Wioletta wróciła do domu. Oczy jej były jak dwa błyszczące kule zimnego szafiru, które patrzyły na świat z zatwardziałym spokojem. Jej spojrzenie było równie ostre, co ostrze miecza, które Kordian miał przy sobie tego wieczoru.
Gładkie, opalone ciało emanowało siłą i pewnością siebie, a każdy gest był wyrazem nieugiętej determinacji. Włosy miała gęste i kruczoczarne, splecione w elegancki kok, który dodawał jej powagi.
Jej twarz zdobiły delikatne rysy, ale pod nimi niesamowita pogarda dla innych.
Zmęczona po całym dniu papirologii w sądzie, już w salonie zrzuciła ubranie i skryła się w łazience, wziąć rozluźniającą kąpiel w pełnej gorącej wody wannie.
Wioletta, leżała w wannie relaksując się drinkiem aż w łazience na chwilę zgasło światło. Na krótki moment łazienkę spowiła ciemność. Kobieta była zaskoczona tylko przez chwilę, potem wróciła do relaksu aż usłyszała dobrze jej znany głos:
- Pamiętasz mnie, prawda? Dlaczego? Dlaczego pomagasz tym łajzom? Przecież miałaś bronić prawa, bronić sprawiedliwości. A jednak zdradzasz kraj, tytuł sędzi. – Pojawił się z nikąd i spytał ze stoickim spokojem Kordian siedząc na krześle za plecami Wioletty,
w nimbie papierosowego dymu, którego Kordian trzymał w dłoni, oglądając swój miecz trzymając go drugą ręką.
Wystraszona kobieta, lekko podskoczyła w wannie, zasłaniając rękami swoje nagie ciało i spytała głosem łamanym przez strach:
- Jak tu wszedłeś? Nie słyszałam jak pukasz! Nie słyszałam jak wchodzisz! Wynoś się stąd! Wynocha albo zacznę krzyczeć!
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, a to bardzo nie dobrze. Dlaczego oddaliście mnie tym zdzirą z Watahy?!
- To…To nie tak, ja wcale nie… - próbując kłamstwem wyratować się z nieuniknionej kary.
Kordian stosując tortury, których się nauczył się od ludzi Watahy, przesłuchiwał Wiolettę prawie całą noc. Wydobył z niej informacje jakie chciał. Dowiedział się, że w te sprawę są uwikłani policjanci, prokuratorzy, żołnierze, politycy czy lekarze. Od kobiety poznał nazwisko przyszłej swej ofiary, Piotra Witcika.
Nad ranem Wioletta została znaleziona naga, rozczłonkowana w wannie pełnej krwi, z licznymi cięciami miecza, ukłuć, rażenia prądem i sporą ilością siniaków.
Podobny los spotkał tych bardziej znaczących Katarzynę Wirznik, Agnieszka Jankowską, Krzysztofa Nowaka czy Piotra Witcika.
Kordian wraz z przyjaciółmi obserwował kolejne osoby. Piotra Witcika dopadł w ciemnej uliczce, gdy ten wracał z wieczornego treningu na pobliskiej siłowni. Następnie zabił go używając ukryte ostrze ukrytym na przedramieniu.
Poszukując sprawiedliwości, Kordian dowiadywał się coraz to nowych rzeczy. Zaczął pojmować, że każda z jego ofiar działała wyjątkowo skrupulatnie, jak na wtajemniczonych agentów przystało.
Każdy z nich wiedział tylko o jednym skorumpowanym – każda komórka tej siatki wiedziała tylko o komórce poprzedniej i o następnej. Całkowity brak informacji o innych członkach, co skutkowało tym, że aby dowiedzieć się czegoś więcej aby tej
informacje w całości nabrały sensu, trzeba wydobyć informacje z każdej sprzedajnej ofiary z osobna, po kolej.
Znajduje szyfrowane listy, maila, notatki oraz wpłaty na numer konta, które potwierdzają winę Agnieszki Jankowskowskiej.
Kolejnym celem była Katarzyna Wirznik, na pierwszy rzut oka mogła wydawać się niezwykła, ale jej wygląd i charakter były tak skomplikowane,
jak jej własne życie. Była to dziewczyna o niezwykłej urodzie, która z każdym dniem stawała się coraz bardziej niezrozumiała dla swoich rówieśników.
Katarzyna miała długie, czarne włosy, które zawsze były upięte w elegancką, choć niekonwencjonalną fryzurę, przypominającą kształt serca. Jej oczy były niebieskie,
z wyrazistymi brwiami, które dodają jej twarzy nieco egzotycznego charakteru. Jej skóra ma delikatny, złoty odcień, który w połączeniu z jej ciemnymi włosami tworzył niepowtarzalny kontrast.
Kordian śledził każdy krok Katarzyny Wirznik z zimną precyzją. Jej niezwykła uroda i tajemniczy charakter sprawiały, że był to kolejny cel, którym musiał się zająć.
Wraz z przyjaciółmi ustalili plan działania, wiedząc, że każdy krok musi być przemyślany, aby uniknąć wykrycia i zabezpieczyć sukces.
Noc była idealnym czasem na działanie. Katarzyna nie miała pojęcia, że została wybrana jako kolejna ofiara w rządach sprawiedliwości, której nie mogła uniknąć. Gdy Kordian i jego drużyna zbliżyli się
do jej miejsca zamieszkania, atmosfera nasycona była napięciem i determinacją.
Katarzyna, pogrążona w swoich myślach, nie spodziewała się żadnego niebezpieczeństwa. Jednak gdy otworzyła drzwi, zastała wchodzących w ciszy Kordiana i jego towarzyszy, a w ich oczach świeciło coś groźnego.
Przesłuchanie Katarzyny było konieczne, aby zdobyć kolejne istotne informacje. Kordian, trzymając ją w napięciu, zadawał pytania, których odpowiedzi były kluczowe dla dalszego przebiegu sprawy. Chłodny i bezwzględny,
walczył o prawdę, którą musiał poznać za wszelką cenę.
Katarzyna, choć próbowała ukrywać swoje związki z siatką korupcji, nie była w stanie ukryć prawdy przed Kordianem. Tortury psychiczne i fizyczne, którym została poddana, odkryły wszystkie karty, a jej opór stopniał w obliczu bezlitosnej determinacji Kordiana.
Kara dla Katarzyny Wirznik była nieuchronna. Kordian i jego towarzysze nie pozostawili złudzeń co do tego, co czeka na tych, którzy siali zło i korupcję. Gdy zapadła cisza, a Katarzyna ugięła się pod presją, wyrok został wydany.
Następnego ranka, mieszkańcy okolicy obudzili się na widok szoku i przerażenia. Ciało Katarzyny Wirznik zostało znalezione w jej mieszkaniu, okryte siniakami, a obrażenia świadczyły o brutalnym przeżyciu tortur. Jej życie dobiegło końca,
a sprawiedliwość została wykonana, choć za cenę krwi i przemocy.
Dla Kordiana i jego przyjaciół to kolejny krok na drodze do odkrycia prawdy o zbrodniczej organizacji, która zagrażała życiu wielu niewinnych ludzi. Każda ofiara była krokiem bliżej ujawnienia tajemnic, które zagrażały fundamentom społeczeństwa.
Kolejnym celem Kordiana był Remington Carlson, znany w Los Angeles przemytnik narkotyków. Kordian podążał jego śladem w Mieście Aniołów, dopadł go w jednym z magazynów, w których ukrywał towar.
Powalił mężczyznę jednym ciosem i zaczął wypytywać o Watahe. Gdy już miał pozbyć się świadka, do magazynu wpadł mężczyzna i kobieta. Kordian wyczuł coś dziwnego w mężczyźnie, poczuł ogrom mocy, która od niego emanowała. Mężczyzna to Lucyfer,
wysoki, atrakcyjny mężczyzna z ciemnymi włosami o majestatycznej fryzurze i brodzie oraz oczami w podobnym kolorze. Władał brytyjskimi akcentem. Przedstawił się jako partner policyjny Chloe, jako niezależny konsultant policji. Kobieta zaś
to piękna trzydziestoletnia kobieta o szczupłej, ale atletycznej budowie, o niebieskich oczach i ciemnych blond włosach. Przedstawiła się jako detektyw policji Los Angeles Chloe Decker. Mierzyła do Kordiana z broni.
- Za co go ścigacie? -spytał chłopak.
- Tajemnica śledztwa, odejdź od niego i podnieś ręce.
Jednak jej partner zuchwale zdradził tajemnice:
Zabił 5 osób i szmuglował narkotyki z miasta. Słaby towar jak mam być szczery – z uśmiechem i zadowoleniem postukał się palcem w nos.
A czym Tobie zawinił, że obiłeś mu gębę?
Szukam paru osób a on pomoże mi ich dopaść.
Doprawdy? Czym? Towar był trefny? Nie dziwie się, ledwo coś poczułem - odpowiedział Lucyfer.
Odpowie według prawa, nie Ty tu wydajesz wyroki - wtrąciła pani detektyw.
W sumie i tak już więcej mi nie powie, ale ma odpowiedzieć za to co robił.
Gdy Kordian odchodził z miejsca zdarzenia, widział jeszcze moment przesłuchania swojego celu przez dwójkę detektywów. Lucyfer podszedł do niego, spojrzał głęboko w oczy Carlsona i spytał:
- Czego szczerze pragniesz?
Kordianowi to pytanie wydało się głupie zupełnie bez sensu i pomyślał sobie “jeśli tak łapiecie przestępców to już rozumiem, dlaczego wam to nie idzie”. Jednak Carlson jakby pod hipnozą odpowiedział z zapatrzeniem w swojego rozmówce:
- Być najlepszym kochankiem w stanach!
Z tym wyglądem możesz liczyć na co najwyżej najlepszego w dzielnicy - zadrwił z wyższością Lucyfer.
Później wyjawił im wszystkie magazyny i punkty przerzutowe. Kordian był pod wrażeniem i zaintrygowany zdolnościami konsultanta.
Po wszystkim Kordian zniknął z oczu pary detektywów. Zaczął obserwować tajemniczego Lucyfera i jego policyjną partnerkę Chloe, zafascynowała go dziwna aura mocy mężczyzny. W trakcie tych działań zauważył pewne cechy charakteru Lucyfera.
Mężczyzna jest szarmancki, zabawny i bardzo pewny siebie,
co bardzo często pokazuje i podkreśla przy pomocy swoich atutów oraz zdolności. Przez to jest pewny, że zawsze dopnie swego, niezależnie od przeszkód, na dodatek nie boi się konsekwencji wynikających ze swoich czynów. W tych rzadkich wypadkach, gdy coś mu nie wyjdzie, przyjmuje to zazwyczaj z pewną dozą humoru i ciekawości.
Aby go zdenerwować wystarczy zaatakować (psychicznie bądź fizycznie) jego, bądź bliską mu osobę. Wydaje się nie znać praw i reguł panujących w ludzkim świecie. jest bardzo szczery w stosunku do każdego napotkanego człowieka, a w większości sytuacji zachowuję się po prostu niewłaściwie.
Można też powiedzieć, że ma obsesję na punkcie seksu, a ponieważ większość kobiet, ani mężczyzn nie może mu się oprzeć, wykorzystuje to na swoją korzyść. Mimo swoich wad, Lucyfer jest bardzo lojalny, troszczy się o tych, na których mu zależy, a czasem nawet pokazuje trochę skruchy za swoje błędy.
Jest znany ze swojej brutalnej szczerości. Mówi, co myśli, bez owijania w bawełnę, co czasami wprawia innych w zakłopotanie lub złość. Lucyfer ma wyjątkowe poczucie humoru i często używa sarkazmu, aby radzić sobie z trudnymi sytuacjami lub wyrazić swoje frustracje. Jego dowcip jest często czarny i pełen ironii.
Chloe jest przyziemną, bardzo inteligentną policjantką, która jest dumna ze swojej pracy. W przeciwieństwie do lekceważącego Lucyfera, Chloe ceni tworzenie porządku z chaosu. Stale odpiera jego seksualne zaloty w i kwestionuje jego bezduszne podejście do pracy detektywa, ponieważ jest jasne, że tak naprawdę nie rozumie pracy policji (z wyjątkiem kilku przypadków).
Pewnego dnia, gdy śledził mężczyznę poszedł za nim na parking na dachu jakieś galerii. Wydawało się, że kogoś ściga. I faktycznie biegł za mężczyzną, którego z resztą szybko powalił. Wypytywał go o coś, jednak ten nie wydawał się skłonny do rozmowy. Aż zdarzyło się coś dziwnego i niepokojącego. Twarz Lucyfera się zmieniła.
Przerażająca, zwęglona skórą, ognistoczerwone oczy oraz szeregi ostrych zębów. Bezwłosa, a kształt czaszki bardziej wyraźny. Jego skóra zmieniła się na czerwoną i wyglądała jakby była spalona, co nadało mu demoniczny, piekielny wygląd.
Jego oczy stały się całkowicie czarne, bez widocznych białek lub tęczówek. Czasami wyglądające jako świecące na czerwono, co podkreśliło jego nadprzyrodzoną naturę. Twarz Lucyfera pokrywały głębokie blizny i pęknięcia, które dodają mu przerażającego wyglądu. Te blizny wyglądają jakby były wynikiem wielkich ran lub oparzeń. Jego zęby stają się bardziej ostre i wydłużone, co potęgowało jego groźny wygląd. Wyraz twarzy Lucyfera była bardziej złowrogi i groźny, co podkreślało jego demoniczną naturę.
W pierwszej chwili Kordian tak bardzo się przestraszył, że zrobił kilka kroków wstecz. Tak potężny strach czuł dość dawno, gdy pierwszy raz spotkał Mroczne siostry. Opanował się dopiero po kilku minutach, już miał wyciągać miecz, ale stwierdził, że pozwoli rozwinąć się sytuacji. Sądził, że nowo poznany pomocnik policji jest kolejnym wysłannikiem Watahy.
Mężczyznę przesłuchiwanego przez Lucyfera ogarnął jeszcze większy strach, gdy zobaczył nową twarz swojego oprawcy zaczął krzyczeć. Wyrwał się mężczyźnie a następnie popełnił samobójstwo wyskakując z dachu budynku.
Gdy ochłoną poszedł do klubu “Lux” w Los Angeles, ponieważ usłyszał na mieście, że Lucyfer jest jego właścicielem, poczekał tam na niego.
Lucyfer był zdziwiony najściem chłopaka. Ten z buta zaczął temat:
Nic dziwnego, nawet teraz ją widzisz, ale jeśli chcesz spytać jak mieć takie boskie ciało to nie pomogę. Z tym trzeba się urodzić - narcystycznie odpowiedział mężczyzna.
Nie o tą mi chodzi! Tą drugą czerwoną! Co to było? Kim jesteś? Jesteś od Analiji?
Na te słowa zadowolenie z twarzy Lucyfera zniknęło jak powietrze z balona. I spytał lekko zdenerwowany:
- Widziałeś ją?! Śledziłeś mnie?
- Tak śledziłem, wyczułem w tobie dziwną energię i nadal wyczuwam, nie jesteś zwykłym człowiekiem. Ta twarz...i jeszcze to pytanie “Czego szczerze pragniesz?”. Dlaczego tamten typ ci wszystko powiedział? Kim jesteś?
- Jak to “wyczułeś energie”? - spytał zaintrygowany Lucyfer.
- To długa historia...
Lucyfer podszedł do baru i sięgnął po 2 kieliszki i butelkę whisky.
- Też się napijesz? Wygląda na to, że obaj mamy długie historie.
- Czemu nie, polej.
I pochodzenie dziwnych zdolności Lucyfera stało się jasne. Wyjaśnił chłopakowi, że jest biblijnym Lucyferem, upadłym Aniołem, który poprowadził bunt przeciw swemu ojcu, Bogu. Za karę został strącony do Piekła by dręczyć dusze ludzi, którzy za życia zgrzeszyli. Jego pytanie “czego szczerze pragniesz?” Jest głównym elementem jego hipnozy. Człowiek, któremu zada to pytanie zdradzi swoje najskrytsze, najbardziej szalone pragnienia, jednak nie na wszystkich działa. Jednak osób niewrażliwych na jego hipnozę jest niewiele na tym świecie.
- Zróbmy test, użyj go na mnie. - Kordian chcąc sprowokować Lucyfera do zadania mu decydującego pytania.
- A więc, Kordianie, czego szczerze pragniesz? - patrząc w oczy chłopaka.
Po chwili patrzenia się mężczyzn sobie w oczy:
- Serio się ktoś na to nabiera?
- Hmm...intrygujące - sięgając po szklankę whisky.
- A ta twarz?
- To Diabelskie Oblicze. Ojciec dał mi je za kare.
- Ojciec...czyli Bóg tak?
- Tak. Wywołuje strach w osobach, które ją zobaczą. Mogę ukazać je wszystkim wokół, ale też tylko wybranym osobom.
W tym momencie weszła detektyw Chloe.
Na co Lucyfer zareagował:
- Ha! Pani Detektyw! - tu zwrócił się po cichu do Kordiana - Nie mówmy o tym przy niej, powiedziałem jej o tym, ale nie wierzy mi. Sądzi, że to żarty albo metafora. Więc póki co niech tak zostanie, nie chce jej przestraszyć.
-O to znowu ty! Po co tu jesteś? Masz sprawę do Lucyfera?
- Tak, myślę, że oboje możecie mi pomóc.
Chłopak opowiedział im o organizacji, która go ściga. Lucyfer zdawał się uwierzyć w jego historię o mocy, mutantach i mutacjach genetycznych, być może dlatego, że sam był boską istotą. Zaś Chloe z początku nie wierzyła i tak jak w przypadku Lucyfera,
brała to za głupi żart. Jednak zmieniła zdanie, gdy zobaczyła blizny Kordiana i to jak szybko teleportuje się po klubie Lucyfera. Ostatecznym dowodem miał być eksperyment bronią. Poprosił panią detektyw, żeby strzeliła mu w nogę, ale odmówiła.
Więc Kordian wyciągnął broń z jej kabury i strzelił sobie w nogę z kilku centymetrów. Poza dziurą w ubraniu nie było śladu. Uwierzyła mu.
Po całej nocy rozmów Kordian wrócił do domu w bazie w swoim mieście. Minęło kilka dni. Kordian jak co dzień po obudzeniu poszedł do łazienki. W swoim odbiciu w lustrze zobaczył coś strasznego, czego się nie spodziewał. Ujrzał swoją nową twarz
– przerażającą jak Diabelskie Oblicze Lucyfera, czerwoną i zwęgloną, ale wciąż mającą rysy Kordiana.
Chłopak cofnął się ze strachu, zahaczył nogą o szczotkę i wpadł do wanny. Po chwili wstał, ponownie podszedł do lustra i zaczął dotykać swojej twarzy.
- Nie! To nie może być prawda! To nie prawda!! To mi się śni!!! - mówił do siebie.
Stał zamurowany przez kilka minut. Potem zamknął oczy, skupił się i po 10 sekundach je otworzył. Jego twarz była już normalna, taka jak zawsze. Wyszedł z łazienki i spotkał Darię. Przerażony chwycił ją za ramiona i spytał:
- Jaką mam twarz?! Co widzisz?!
- Jaką, normalną. Włosy, oczy, nos, blizny, usta. O co ci chodzi? - odpowiedziała zdziwiona Daria.
- Muszę coś przetestować. Zadamy ci pytanie, jeśli odpowiesz w sposób, jaki myślę, to znaczy, że mam rację i jest źle, bardzo źle. Czego szczerze pragniesz?
Daria zapatrzyła się w jego oczy i odpowiedziała z całą pewnością:
- Żebyś ty i reszta byli bezpieczni. Chcę też poznać kogoś, kto w końcu pokocha mnie naprawdę.
Po chwili otrząsnęła się z hipnozy i spytała:
- Ale... jak?
- Czyli miałem rację. Zbierz wszystkich do hali.
Zebrali się tam wszyscy bliscy Kordiana. Opowiedział im o poznaniu Lucyfera i okolicznościach tego spotkania. Zadał ponownie to samo pytanie Darii, odpowiedź była taka sama. Reszta paczki była zdezorientowana tym, co się dzieje.
Później Kordian zamknął oczy,
skupił się i ukazał wszystkim swoje własne Diabelskie Oblicze. Robert upadł ze strachu i wraz z innymi chwycił za to, co mieli pod ręką. Kordian powrócił do pierwotnej twarzy i zaczął wyjaśniać oraz uspokajać ich.
Zrozumieli, co właśnie się stało.
- I właśnie dlatego muszę jak najszybciej spotkać się z Lucyferem - oznajmił Kordian i chwycił za telefon.
Kilka godzin później był już w klubie Lux. Lucyfer stał przy barze, popijając szklankę whisky.
- Lucyferze, stało się coś strasznego i dziwnego jednocześnie! Chodzi o Diabelskie Oblicze.
- Co z nim? - zapytał Lucyfer.
- Nie wiem jak, nie wiem czemu, ale... też je mam.
- Co?! - Lucyfer z wrażenia upuścił i rozbił szklankę, jednak był zbyt zszokowany, żeby zwrócić na to uwagę. A nie ma w zwyczaju marnować alkoholu. - Ale jak to?
- Mówię przecież, że nie wiem. Zobacz sam.
I ukazała się przed upadłym Aniołem Diabelskie Oblicze chłopaka. Lucyfer był zszokowany, odebrało mu dech. W końcu poszedł po kolejną szklankę whisky dla siebie i Kordiana i usiadł na włoskiej kanapie. Patrząc w podłogę, chwilę się zastanawiał. Kordian po chwili ciszy dodał:
- To nie wszystko, prawdopodobnie mam też twoją zdolność wyciągania prawdy...
- Niech to piekło! Jak?!
- Nie wiem, prawdopodobnie w jakiś sposób skopiowałem twoje niebiańskie zdolności, ale nie wiem jak. Podczas całej ostatniej rozmowy nie używałem prawie w ogóle swoich technik, z wyjątkiem teleportacji.
- Albo mój Wszechwiedzący Ojciec ponownie postanowił zabawić się czyimś kosztem! - ujawnił swoją tezę wściekły Lucyfer, pijąc drinka.
- Bóg? Ale dlaczego? Jak?
- Może dlatego, że chciał Cię ukarać za te mordy i to, co robiłeś dla Watahy?!
- To stało się dopiero po naszym spotkaniu. Dlaczego miałby dopiero teraz mnie karać?
- Nie wiem, w końcu “niezbadane są wyroki Boskie”, a kto wie, jaki plan ma Tatuś, że postawił cię na mojej drodze - oznajmił sarkastycznie z szalonym uśmiechem Lucyfer. I po chwili dodał:
- Sprawdźmy, czy faktycznie masz moje zdolności.
Akurat wszedł detektyw Dan Espinoza, były mąż Chloe. Dobrze zbudowany detektyw o ciemnych, krótko przystrzyżonych włosach, wyrazistej twarzy z mocno zarysowaną szczęką, często noszący casualowe, eleganckie ubrania, co podkreśla jego profesjonalny i zadbany wygląd.
- Może sprawdzimy to na tobie albo na Chloe? - zaproponował Kordian.
- Nie, na mnie i Chloe nie zadziała nawet moja zdolność. Ale mamy tu detektywa Dupka - nazwał żartobliwie Dana.
- No dobra.
Kordian spojrzał głęboko w oczy Dana i spytał:
- Czego szczerze pragniesz?
Po chwili zapatrzenia Dan odpowiedział:
Żeby Chloe mi wybaczyła i żeby ten zarozumiały idiota przestał mnie nazywać dupkiem.
- Co się dzieje? Co to było? Znaczy ten zarozumiały idiota to nie... - próbował się wymigać Dan.
- A więc detektyw Dupek ma jaja, haha! - zadowolony Lucyfer. - Czyli jednak w jakiś dziwny sposób odziedziczyłeś moje zdolności, interesujące... - zwrócił się do Kordiana.
Dyskutowali o tym we dwójkę przez godzinę, a później Kordian wrócił do domu. Musiał to przetrawić i zaakceptować.
Kilka dni później Kordianowi udało się dotrzeć do informacji, że jedna z sióstr, Alice będzie w małej bazie w porcie kontenerowym w Sztokholmie, w Szwecji. Więc udał się tam.
Kilka dni później Kordianowi udało się dotrzeć do informacji, że jedna z Mrocznych sióstr, Alice, będzie w małej bazie w porcie kontenerowym w Sztokholmie, w Szwecji. Więc udał się tam.
ort kontenerowy w Sztokholmie był miejscem surowym i industrialnym, pełnym metalowych olbrzymów – kontenerów piętrzących się jeden na drugim niczym kolorowe bloki, tworząc labirynty i zaułki.
Dźwigi portowe majestatycznie wznosiły się ku niebu, ich stalowe ramiona poruszały się powoli, ale zdecydowanie, przenosząc ciężkie ładunki z miejsca na miejsce.
Powietrze wypełniał zapach soli morskiej zmieszany z wonią oleju napędowego i rdzy. Pomiędzy kontenerami przechadzały się cienie robotników, a światła latarni rzucały długie, migotliwe cienie na asfaltowe nawierzchnie.
Kordian wszedł głębiej w labirynt kontenerów, jego kroki stawały się coraz bardziej ostrożne i ciche. W końcu dotarł do miejsca, gdzie miało dojść do spotkania. Wąska alejka między kontenerami była idealnym miejscem na zasadzkę. Czekał w cieniu, słysząc w oddali szum fal uderzających o nadbrzeże.
Nagle, ciszę przerwał dźwięk kroków. Z mroku wyłoniła się Alice, najmłodsza z Mrocznych Sióstr, jej ruchy były pełne gracji i pewności siebie.
Kordian wyszedł z cienia, a ich spojrzenia się skrzyżowały.
– Wiedziałam, że przyjdziesz – powiedziała Alice, uśmiechając się zimno.
– Nie mogłem przepuścić takiej okazji – odparł Kordian, wyciągając miecz.
Alice ruszyła na niego z prędkością, która zaskoczyła nawet jego. Starcie rozpoczęło się natychmiast. Ich miecze zderzały się z hukiem, iskry sypały się na wszystkie strony. Walka była intensywna, pełna zwrotów i uniesień. Alice atakowała z niezwykłą precyzją i teleportowała się, gdy tylko jej przeciwnik mrugnął a Kordian parował każdy cios, szukając luki w jej obronie.
– Tworzymy nowy, lepszy świat, a Ty jesteś do tego najważniejszą układanką! – powiedziała Alice, zadając serię szybkich ciosów.
– Świat pełen cierpienia i wyzysku? Pierdolę taki świat! – krzyknął Kordian, unikając jej sztyletu, który przeleciał niebezpiecznie blisko jego twarzy.
Nagle Alice zmieniła taktykę i zaatakowała wręcz. Jej ruchy były szybkie i precyzyjne, ale Kordian również był dobrze wyszkolony. Walczyli na pięści, uderzając się i blokując ciosy z równą zaciętością. Kordian wykorzystał moment, gdy Alice uderzyła go w żebra, aby chwycić jej rękę i wykręcić ją, zmuszając do wypuszczenia miecza.
Alice wydała z siebie gniewny okrzyk i odskoczyła, wyciągając drugi sztylet. Jednak Kordian był szybszy. Chwycił swój miecz i zadał decydujący cios. Ostrze trafiło prosto w jej serce, a Alice zastygła w miejscu, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
W oczach Kordiana pojawiły się łzy, sam nie wiedział, dlaczego zapłakał nad kimś kogo tak bardzo nienawidził. Być może było to coś w stylu podświadomej miłości do kobiety lub syndrom sztokholmski. Nie wiedział też, że po raz ostatni dane mu było zapłakać.
– Człowiek ewoluuje, jeśli nie my, to zrobi to ktoś inny. Nawet ty tego nie zatrzymasz – wykrztusiła, jej głos stawał się coraz słabszy.
Kordian patrzył, jak jej życie gaśnie i poczuł mieszankę ulgi i smutku.
– Czy tak właśnie patrzyłeś na Ritę, gdy ją zabijałeś? – zapytała Alice z szyderczym uśmiechem.
Kordian zamilkł na moment zaciskając zęby, jego twarz stężała.
– To... nie koniec – wyszeptała Alice, osuwając się na kolana.
Kordian patrzył, jak jej ciało opada na ziemię, a życie ulatuje z jej oczu. Stał nad nią przez chwilę, zanim odwrócił się i odszedł,
pozostawiając za sobą ciszę portu kontenerowego. Gdy jeszcze stał nad nią, krew spływała z jego miecza, a z ciała kobiety pojawiła się ledwo widoczna chmura pył, którą wchłonęło ciało Kordiana, nie wiedział co to. Kordian po walce był dość wycieńczony, ale zdołał wrócić do domu.
Rozdział IX - "ATAK"
- Dobry wieczór, wiem, że już późno jak na odwiedziny, ale czy może Pani zrobić wyjątek i wpuścić mnie do Kordiana?
Kobieta wiedząc o przeszłości swojego podopiecznego i o tym czym się zajmuje, pozwoliła dziewczynie wejść.
- Oczywiście, jest w ogródku przy altance. Często tam samotnie przesiaduje wieczorami i leży w zadumie jakby medytował i rozmyślał.
Kordian rzeczywiście był na trawie obok altanki w ogrodzie ośrodka, leżał z rękami pod głową i wpatrywał się w niebo. Było bezchmurnie, gwiazdy były już dobrze widoczne.
- Cześć! Nie przeszkadzam?
- Hej! Nie, skąd że. Usiądź.
Dziewczyna położyła się obok Kordiana i równie z nim zaczęła wpatrywać się w niebo. Po chwili spokojnej ciszy spytała go:
- Podobno często tu przychodzisz i siedzisz tu sam.
- Tak, jest w tym miejscu coś niezwykłego. Te widoki, ten...
- Spokój? - przerwała mu zdanie dokańczając jego myśl.
- Tak, spokój. Tu człowiek może w spokoju pomyśleć nad tym co było, co jest i co może być. Bez innych, bez rozmów obcych ludzi, bez hałasu samochodów.
- Cóż...na razie nie mogę ci powiedzieć, jest szansa żebyś tego nie zrozumiała a co gorsza, nie zaakceptowała. - zbył ją, nie chcąc powiedzieć jej prawdy, że jest mordercą.
- Nie do końca rozumiem o czym mówisz, ale myślę, że się mylisz. Do końca będę z tobą, choć by nie wiem co! Obiecuje! Jesteś dobrym chłopakiem, tylko trochę zagubionym i wycofanym. Nic nie zmieni mojego zdania o tobie!
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz...Poza tym, nie składaj obietnic, których nie jesteś pewna i nie będziesz mogła dotrzymać.
- To mi wytłumacz!
- Może kiedyś.
- Hej! - złapała go za głowę i obróciła ją w swoją stronę, tak że patrzyli na siebie – Mi możesz powiedzieć wszystko! Zawsze będę po twojej stronie! Nawet jeśli nie zrozumiem od razu, to po czasie uda nam się! Zobaczysz!
Kordian objął Paulinę i przytulił do siebie. Na koniec dodał:
- Kiedyś powiem ci prawdę, obiecuje.
I zasnęli w swoich ramionach.
23 października 2018 roku, do miasta Kordiana, Czelinawa zjechało się dużo ważnych osobistości - Premier, Prezydent Polski wraz z żoną i córką oraz paru ważnych szefów korporacyjnych. Razem z nimi wielu sławnych lekarzy, ponieważ jednym z głównych celów tej wizyty jest otwarcie nowej kliniki onkologicznej.
Z jakiegoś powodu Kordian poczuł, że powinien być na tym otwarciu. Nie wziął ze sobą reaktora łukowego, ponieważ ponownie objawy choroby przystosowały się do niego, więc musiał zrobić sobie coś w rodzaju odwyku od reaktora.
ajął miejsce w pierwszym rzędzie tłumu, Jednak by nie wzbudzać podejrzeń swoimi bliznami, nakrył głowę kapturem. Prezydent skończył przemowę i już miał przeciąć czerwoną wstęgę symbolizującą otwarcie kliniki. Kordian poczuł ogromny, palący ból głowy i w klatce piersiowej,
kaszlał krwią i upadł na kolana, zobaczył jak z przeciwnej strony tłumu wynurza się zakapturzona kobieta. Trzymała w ręku miecz i pistolet. Bez problemu przebiła się przez ochronę prezydenta. Była to Analija. Wystrzeliła 9 pocisków i rzuciła mieczem w kierunku prezydenta. Strzał z broni wywołały chaos w tłumie,
ludzie zaczęli uciekać w różnych kierunkach nie wiedząc co się dzieje.
Jednak Kordian mimo objawów choroby i wiedząc, że ochrona prezydencka nie poradzi sobie z Analiją wyruszył w kierunku Prezydenta. Zasłonił prezydenta własnym ciałem. Przyjął na siebie miecz i 9 pocisków. 3 pociski trafiły w kręgosłup, 2 w czaszkę, 2 w nogi, 2 w klatkę piersiową. A miecz przebił go nawy lot, trafiając w serce i płuco. Ostatkiem sił zdoła przejść kawałek i wykrzyczał:
- Uciekajcie! Wszyscy!
Po czym upadł na ziemie i stracił przytomność.
W mieście aż roiło się od mutantów niższych przypominających połączenie wilków, ludzi i rośliny, tytanów siedmio, dziewięcio i czternasto metrowych, żołnierzy Watahy, zimowych żołnierzy oraz kilkanaście oddziałów Mord-Sith.
Kordian został przewieziony przez służby do najbliższego szpitala, jednak samego Prezydenta i jego rodziny nie udało się zabrać z miejsca ataku, więc dalej pozostawali uwiezieni w samym środku ataku.
Pielęgniarki zadzwoniły do Darii z telefonu Kordiana i przekazali od niego wiadomość, którą przekazał, gdy na chwile odzyskał przytomność. Kazał przywieźć reaktor łukowy do szpitala.
Lekarze wyjęli wszystkie kule i miecz i gdy wydawało się, że jego stan jest w miarę stabilny jak na te rany, ale w pewnym momencie jego serce przestało bić a oczy stały się puste. Reanimowali go ponad 40 min, jednak bezskutecznie.
Kordian umarł wtedy po raz drugi...
Przewieźli jego ciało do szpitalnej kostnicy.
Po godzinie od przywiezienia go do szpitala zjawili się Daria i Radek. Wyszła do nich do nich Pani Doktor, która kierowała podczas operacji chłopaka.
- To do was kazał zadzwonić tak? No więc nie mam dla was dobrych wiadomości...
- Ale co się stało? - Spytała przejęta Daria.
- Jego rany okazały się zbyt poważne, stracił za dużo krwi a te rany...było ich zbyt wiele. Przykro mi, wasz przyjaciel nie żyje.
Zszokowana Daria usiadła na ławce w korytarzu zakrywając twarz by ukryć jej wyraz w płaczu.
Radek coraz mocniej zaciskał rękę, której trzymał reaktor Kordiana nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
Oboje pogrążyli się płaczu, aż nagle zza drzwi kostnicy rozległy się dźwięki jakby ktoś zrzucił coś szklanego na podłogę. Drzwi lekko się uchyliły a z cienia zaczęła wysuwać się ludzka, zakrwawiona ręka. Tajemnicza postać roztwarła drzwi na rozcież, był to Kordian. Podtrzymując się ściany i zataczając się podszedł do Radka. Zaskoczona i wystraszona Pani Doktor wrzasnęła i krzycząc pytała:
- Ale jak?! Byłeś martwy! Twoje serce nie biło! Jak to możliwe?
ordian ciężko dysząc wyciągnął rękę po swój reaktor w stronę Radka wyjaśniając:
- Długo by opowiadać, ale starczy powiedzieć, że śmierć to za mało, żeby mnie powstrzymać.
Przyłożył reaktor do klatki piersiowej, z którego wysunęły się pasy by ten nie odpadł.
Na jego brzuchu na nowo pojawił się znak pieczęci Pieczęć ośmiu bram, jego oddech się uspokoił a rany zadane przez kule zabliźniły się. Następnie ze stoickim spokojem zwrócił się do Darii i Radka:
- Prezydent i mieszkańcy miasta są w niebezpieczeństwie! Miasto zaatakowała Wataha Śmierci! Policja czy wojsko...oni nie wiedzą jak z nimi walczyć, nie wygrają tego starcia. To nasza walka! Zbierzcie naszych, niech wezmą bariery i resztę sprzętu. Zaczniemy odparcie ataku od centrum miasta, tam, gdzie jest uwieziony Prezydent i jego ludzie.
- A nie powinniśmy najpierw zająć się tymi najbliższymi? - wtrącił Radek.
- Przy Prezydencie jest największe skupisko cywili a to ich przede wszystkim mamy chronić.
- Dobra, to ruszamy! - dodała Daria.
Rozdzielili się, Kordian ruszył w stronę centrum miasta a Radek i Daria w stronę ich bazy zwołać ludzi.
Kordian po zdobyciu czakry (mocy) był wstanie biegać szybciej niż zwykli ludzie nawet skakać po dachach budynków odbijając swoje stopy używając mocy co dawało mu pewność doskoczenia do kolejnego dachu. W ten sposób przedostał się do centrum oddalonego od szpitala ok. 9 km w kilka minut. Poruszając się po dachach i pewnym sensie w powietrzu uniknął problemów z normalnym poruszaniem się po ulicach typowych dla atakowanego miasta.
Kordian zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Mimo bolesnych wspomnień i licznych ran, które ledwo co się zregenerowały, jego determinacja była silniejsza niż kiedykolwiek. Jego myśli były skoncentrowane na jednym celu: uratować Prezydenta i ocalić jak najwięcej cywilów. Wiedział, że Wataha Śmierci nie cofnie się przed niczym, by zrealizować swoje mordercze plany.
Poruszając się z prędkością, która dla zwykłych ludzi była nieosiągalna, Kordian dotarł do centrum miasta w zaledwie kilka minut. Mijając dachy budynków, z łatwością unikał przeciwników i wszelkich przeszkód. Widział z góry chaos, jaki wywołali najeźdźcy - zniszczenia, pożary i bezradnych ludzi szukających schronienia.
Gdy dotarł na miejsce, zobaczył, że sytuacja była gorsza niż się spodziewał. Mutanci, tytani i żołnierze Watahy Śmierci panoszyli się po okolicy, atakując wszystko, co napotkali na swojej drodze. Prezydent i jego rodzina zostali otoczeni przez ochroniarzy, którzy desperacko starali się powstrzymać napastników.
W stronę Prezydenta ruszyła mała grupka Zimowych Żołnierzy z zamiarem pojmania, choćby żywcem. Gdy jeden z nich był już przy Prezydencie, jego żonie i córce z oddali dało się słyszeć dźwięk metalu ocieranego o inny metal. Nagle żołnierz został przebity dłonią Kordiana pokrytą Chidori – nowej technice, którą jakiś czas temu opracował.
Chidori koncentruje dużą ilość czakry w jednej dłoni. Czakra ta przyjmuje formę błękitnej, iskrzącej kuli elektryczności, która emitując intensywne światło, przypominając błyskawicę. Technika ta wydaje charakterystyczny dźwięk przypominający tysiące ptaków ćwierkających jednocześnie, stąd jej nazwa.
I choć ta technika jest niezwykle potężna i idealna na walkę w zwarciu ma również swoje wady. Prędkość, przy której atak musi być wykonany, w połączeniu z faktem, że użytkownik musi być w linii prostej, powodując efekt wizji tunelowej dla użytkownika. Pozwala to na łatwą odpowiedź wroga w postaci ataku, co może potencjalnie skończyć się śmiercią użytkownika. Jednak niektóre efekty można zmniejszyć lub wyeliminować całkowicie. Wcześniej opracowany Sharingan niweluje efekt wizji tunelowej, zaś zużycie ogromnej ilości energii można zmniejszyć poprzez trening.
Rozpędzony Kordian atakował każdego kto próbował zbliżyć się do cywilów, których skupił wokół Prezydenta. Jego miecz raz po raz wymieniał ciosy z mieczami wrogów zamieniając je na ciosy z Chidori.
Aż w końcu zjawili się Radek i Daria wraz ze swoją kawalerią. Kordian pokierował cywili by schowali się w pobliskim kościele, następnie wbiegł na jego dach i na sam środek wbił urządzenie zwarte z małym reaktorem łukowym. Nad kościołem rozpostarła się półprzezroczysta bariera, był to kolejny wynalazek Kordiana i jego paczki.
Bariera działa trochę jak pole siłowe z tą różnicą, że po jej przekroczeniu dalej było się podatnym na ataki. Kolejną różnicą był fakt, że wszystkie bariery były połączone ze sztuczną inteligencją Kordiana- J.A.R.W.I.S-em a dzięki temu osoby z poza rejestru dozwolonych nie mogły przekroczyć bariery. Podczas próby wejścia na jej teren zaczyna palić żywcem każdy obiekt mający kontakt z barierą powyżej 1.5 sekundy.
Choć oczywiście osoby potężniejsze pokroju Króla Czerwonych jeźdźców lub Mrocznych Sióstr były wstanie przełamać barierę.
W pewnym momencie do Kordiana dołączyli jego przyjaciele. J.A.R.W.I.S poinformował go, że Sprzęt do trójwymiarowego manewrów jest gotowy. Kordian klepnął lekko ręką w reaktor łukowy na jego klatce piersiowej a z niego w stronę pleców wysunęły się specjalne wężyki potrzebne do tego sprzętu. Był to specjalnie przeznaczony sprzęt do walki z tytanami dzięki jego szybkości i zwinności, które w walce z tymi potworami są niezbędne. Został opracowany przez Kordiana, Radka, Darie i J.A.R.W.I.S-a.
Składał się on z:
Pas i uprząż: Sprzęt składa się z pasa i uprzęży, które żołnierz nosi wokół talii i bioder. Uprząż ma kilka pasków, które przechodzą przez ramiona i klatkę piersiową przechodząc przez reaktor łukowy, aby stabilnie trzymać sprzęt na ciele
Reaktor łukowy podpięty który jest używany do napędzania haków i zapewnia siłę potrzebną do szybkich manewrów.
Mechanizmy haków: Zainstalowane po bokach pasa, te mechanizmy zawierają kotwiczki połączone z linkami z demonicznego metalu. Haki są wystrzeliwane z dużą prędkością, aby wbić się w różne powierzchnie.
Linki demonicznego metalu: Wytrzymałe i elastyczne linki łączą haki z mechanizmem. Mogą się szybko rozwijać i zwijać, co pozwala użytkownikowi na dynamiczne przemieszczanie się w trójwymiarowej przestrzeni.
Rączki kontrolne: W rękach użytkownika znajdują się rączki, które służą do wystrzeliwania haków i kontrolowania ich ruchu. Każda rączka jest połączona z mechanizmem haków i zawiera spust do wystrzeliwania haków.
Ostrza: Żołnierz nosi wymienne ostrza przymocowane do rękojeści w rączkach kontrolnych. Ostrza są używane do cięcia mięśni i karków Tytanów, co jest jedynym skutecznym sposobem na ich zabicie.
Choć ostrza z tytanu są bardzo wytrzymałe to jednak po kilku walka z tytanami stają się poszarpane, popękane lub po prostu tępe. Dlatego zamiast zwykłych mieczy Kordian używa swoich mieczy demonicznych połączonych z rączkami do sterowania, gdyż są one niezniszczalne,
nawet po dużej ilości starć.
Sprzęt do manewru działał w sposób:
Wystrzeliwanie haków: Użytkownik może wystrzelić haki, naciskając spust w rączkach kontrolnych. Haki są napędzane gazem sprężonym wytwarzanym przez reaktor łukowy użytkownika i mogą wbić się w twarde powierzchnie.
Przemieszczanie się: Po wbiciu haków użytkownik może użyć linki do przyciągania się w kierunku punktu zaczepienia. Dzięki regulacji długości linki, użytkownik może szybko zmieniać kierunek i wysokość, co pozwala na dynamiczne manewrowanie.
Balansowanie i akrobacje: Użytkownik może używać dwóch haków jednocześnie, co pozwala na bardziej skomplikowane manewry i balansowanie w powietrzu. Połączenie wystrzeliwania haków z przyciąganiem się do punktów zaczepienia umożliwia niemalże latanie w przestrzeni trójwymiarowej.
Atakowanie: Kiedy użytkownik jest w zasięgu Tytana, może użyć ostrzy, aby przeciąć kark Tytana, co jest kluczowym miejscem, które trzeba zniszczyć, aby go pokonać.
Czelinawa płonęła. W cieniu monumentalnych wież i zniszczonych alei, które kiedyś tętniły życiem, teraz roiło się od żołnierzy Watahy Śmierci, tytanów i mutantów. Zniszczone fasady kamienic i popękane brukowe ulice były świadectwem brutalnego ataku, jaki spadł na to spokojne miasto.
- Kordian, z reaktorem łukowym przytwierdzonym do piersi, wylądował na jednym z dachów, obserwując chaos poniżej. Jego oczy błyszczały determinacją, a ciało, mimo odniesionych ran, było gotowe do walki. Złapał za swoje miecze demoniczne, gotowy do starcia.
- Radek, Daria, jesteście gotowi? – zawołał przez komunikator.
- Zawsze! – odpowiedział Radek, a z jego głosu można było wyczuć cień uśmiechu.
- Ruszamy na sygnał! – dodała Daria.
Kordian wciągnął głęboki oddech, koncentrując swoją czakrę. Nagle, wystrzelił w powietrze, odbijając się od dachu i pędząc w stronę pierwszego z mutantów. Jego technika Chidori oświetliła mroczne ulice błękitnym blaskiem. Skoncentrowana energia przebiła powietrze, wydając charakterystyczny dźwięk tysięcy ćwierkających ptaków.
Zanurzył rękę w korpus mutanta, eksplodując czakrą, która rozerwała go na kawałki. Krew i resztki ciała spłynęły na ziemię, a Kordian odskoczył, gotów do kolejnego ataku. W tym samym momencie Radek i Daria zaatakowali z boków, ich miecze błyszczały w blasku pożarów.
Radek, używając swojego sprzętu do manewrów przestrzennych, przeskakiwał z budynku na budynek, atakując tytanów z góry. Jego ostrza, ostrzone na kamieniach demonów, były śmiertelnie precyzyjne. Każde cięcie przecinało mięśnie i ścięgna, unieruchamiając przeciwników.
Daria, z niezwykłą zwinnością, wystrzeliwała haki, które wbijały się w pobliskie mury. Napędzana reaktorem łukowym, pędziła w stronę kolejnych żołnierzy Watahy Śmierci, jej ruchy były płynne i zabójcze. Skacząc w powietrzu, unikała ataków i cięła przeciwników, pozostawiając za sobą ścieżkę śmierci.
Kordian, mimo potężnych ran, kontynuował swoją ofensywę. Jego Sharingan pozwalał mu przewidywać ruchy przeciwników, a jego miecze demoniczne były niezniszczalne. Każdy cios był śmiertelny, a każda blokada idealnie zsynchronizowana. Wykorzystując swoją szybkość i moc, walczył z żołnierzami Watahy Śmierci, mutantami i tytanami, które zalewały ulice Czelinawy.
W pewnym momencie, zauważył grupę cywilów otoczonych przez tytanów. Bez chwili wahania, wystrzelił haki w ich stronę i pędził na ratunek. Jego ostrza przebiły tytanów, a czakra w jego dłoni zniszczyła ich ciała. Osłonił cywilów swoim ciałem, zabezpieczając ich przed atakami.
- Wszyscy do kościoła! – krzyknął, wskazując na pobliski budynek, który już był zabezpieczony przez jego przyjaciół.
Ludzie biegli, a Kordian walczył, zasłaniając ich drogę. Jego przyjaciele dołączyli do niego, formując defensywną linię przed kościołem. Radek aktywował barierę, która otoczyła budynek półprzezroczystym polem siłowym, chroniąc wszystkich wewnątrz.
- Trzymajmy pozycje! – krzyknął Kordian, atakując kolejnego przeciwnika.
Bitwa trwała, ale dzięki umiejętnościom i determinacji Kordiana oraz jego przyjaciół, udało się powstrzymać napór wrogów. Wydawało się, że nadzieja powróciła do miasta, a chaos stopniowo ustępował porządkowi.
Czelinawa, mimo zniszczeń, miała szansę na odrodzenie. A Kordian, choć wyczerpany i ranny, wiedział, że to jeszcze nie koniec walki.
olejną techniką jaką Kordian ujawnił podczas tego ataku miasta był Rasengan - kula czystej, wirującej czakry. Jest to technika wizualnie imponująca, która wyróżnia się jasnym, niebieskim światłem i energią. Gdy jest używana, widoczna jest jako skoncentrowana kula trzymana w dłoni użytkownika. Kiedy czakra zaczyna się koncentrować, można zauważyć wirujące prądy wewnątrz kuli, które nadają jej dynamiczny wygląd.
Rasengan polega na skoncentrowaniu i kontrolowaniu czystej czakry bez potrzeby używania pieczęci dłoni. Technika ta działa na zasadzie wirującej energii, która, po zetknięciu z celem, wywołuje ogromne uszkodzenia wewnętrzne dzięki siłom odśrodkowym.
zauważył jednego z Zimowych Żołnierzy, którego obecność siała postrach wśród obrońców. Złapał za miecze i skoncentrował czakrę w dłoni, formując kulę wirującej energii, technika była gotowa do użycia.
Kordian skoczył w stronę Zimowego Żołnierza, unikał jego ataków z niesamowitą precyzją. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, wbił Rasengana w jego korpus. Potężna eksplozja energii rozerwała pancerz i ciało przeciwnika, wyrzucając go w powietrze i rozrywając na kawałki. Kordian odskoczył, lądując z gracją na ziemi, gotów do kolejnych starć.
Kordian skakał po budynkach, używał Sprzętu do Trójwymiarowego Manewrowania do przemieszczania się po ciągle niszczonym i ostrzeliwanym z myśliwców Watahy mieście. Zmierzał do kolejnych żołnierzy Watahy, do cywili potrzebujących pomocy.
W pewnym momencie Kordian i jego przyjaciele stali na zniszczonym dachu, obserwując przerażający widok poniżej. Czelinawa płonęła, a dym unosił się nad ruinami. Miasto było zalane krwią, a ulice pełne były ciał tych, którzy nie zdążyli uciec przed potworną inwazją.
Tytani, gigantyczne istoty o zdeformowanych ciałach, z dzikim głodem w oczach, przechadzali się po mieście, chwytając przerażonych ludzi. Jeden z tytanów pochwycił młodą kobietę, jej krzyk rozdzierał powietrze, gdy próbowała się wyrwać. Potwór uniósł ją wysoko nad głowę, a potem, bez litości, wbił swoje zęby w jej ciało, krew trysnęła na wszystkie strony. Widok był makabryczny; tytan żuł jej ciało, a fragmenty skóry i mięśni spływały mu po brodzie.
W innym miejscu, grupa dzieci, płaczących i trzymających się za ręce, została otoczona przez tytana. Jedno z nich próbowało uciec, ale olbrzymi stwór złapał je i podniósł, łamiąc małe ciałko w swojej potężnej dłoni. Zrozpaczone spojrzenia pozostałych dzieci były pełne terroru, kiedy tytan przystąpił do pożerania kolejnej ofiary.
W centrum tego piekła, żołnierze Watahy Śmierci kierowali swoimi mutantami, które masakrowały każdego, kto próbował stawić opór. Mutanci, z groteskowo zdeformowanymi kończynami i twarzami, polowali na ludzi, rozrywając ich na kawałki swoimi nadludzkimi siłami. Krew płynęła strumieniami po bruku, mieszając się z płonącymi szczątkami budynków.
Nieopodal, starszy mężczyzna, ledwo mogący ustać na nogach, próbował chronić swoje wnuki, zasłaniając ich własnym ciałem. Tytan zbliżył się do nich, jego oddech cuchnął krwią i śmiercią. Jednym ruchem ręki zrzucił starca na ziemię i pochwycił dzieci. Kordian widział, jak potwór unosił je do swoich ust, a potem gwałtownie zjadał, nie pozostawiając żadnych szans na ratunek.
Kordian patrzył na ten horror z mieszanką gniewu i bezsilności. Wiedział, że musi działać, ale widok niewinnych ludzi rozrywanych na strzępy przez bezlitosne monstra pozostawiał głęboki ślad w jego duszy. Wiedział, że każda chwila zwłoki oznaczała więcej ofiar, więcej cierpienia. Z całym swoim gniewem i determinacją przygotował się do walki, z przysięgą, że nie spocznie, póki ostatni z tych potworów nie zostanie pokonany.
Chwilę później pojawiła się Analija, obserwując sytuacje z samolotu, zeskoczyła i starła się z chłopakiem. Walka między Kordianem a Analiją toczyła się w dusznej, wypełnionej mgłą przestrzeni, gdzie strzaskane mury miasta i zrujnowane budynki były świadkami ich starcia. Kordian, z mieczem w dłoni, rzucał się z potężnym impetem, jego ciosy tworzyły dynamiczne rozbłyski świetlne, które tańczyły w zniszczonym krajobrazie. Jego techniki, oparte na precyzyjnych ruchach i błyskawicznych cięciach, przejawiały się w nieustannym wirze metalu, który zdawał się przecinać powietrze.
Analija nie pozostawała dłużna. Jej styl walki był bardziej subtelny, lecz równie śmiercionośny. Jej miecz, emanujący magicznym blaskiem, wyplatał złożone wzory w powietrzu, a każdy ruch był połączeniem siły i elegancji. Wykorzystywała swoje moce, by wywołać fale energii, które z łatwością oddalały Kordiana od siebie lub zmieniały bieg jego ciosów. W mroku rozświetlonym tylko przez ich broń, jej techniki mogły przyprawić o dreszcze – cienie zdawały się ożywać, przekształcając się w niebezpieczne pułapki.
Walka była nie tylko fizycznym starciem, ale także niemal metafizycznym tańcem. Miasto w tle kruszało pod wpływem ich zmagań; cegły i kawałki gruzów unosiły się w powietrzu, odbijając się od niewidzialnych fal ich mocy. Kordian, mimo swojej siły, musiał stawać w obliczu przeszkód, które Analija stwarzała – jej zdolność do manipulowania środowiskiem była niezwykle skuteczna.
Ich starcie trwało, aż każda część zrujnowanego miasta zaczęła wibrować pod wpływem ich bitwy, a każdy cios i blok oddziaływały na otoczenie, jakby świat wokół nich żył i walczył razem z nimi. Z każdą chwilą ich determinacja i umiejętności podnosiły intensywność walki, przekształcając zrujnowane ulice w pole bitwy pełne mocy, sztuki i nieugiętości.
W pewnym momencie Kordianowi ukazał się nowy, dziwny i równie przerażający obraz. Cywile wokół niego ginęli, ale w dość straszny sposób. Dwóm kobietom wybuchły czaszki, mężczyzna dosłownie został zgnieciony, jakby jakaś siła zgniotła go w dłoni, została po nim tylko duża plama krwi.
Inny mężczyzna widząc co się dzieje, zaczął uciekać, chaotycznie machając rękami i błagając każdego o pomoc, lecz sam po chwili zginął, jakby rozerwany od środka.
Kordian wyczuł coś dziwnego, jakby ktoś ich obserwował, rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył prócz kilku czarnych kruków, które zdawały się go znać i się mu przyglądać.
Gdy Kordian biegał po mieście i eliminował kolejnych napastników napotkał Mor'du - żołnierza Watahy, który był tak zachłanny mocy, bogactwa i władzy, że pozwolił eksperymentować na sobie.
Po podaniu mutagenu II jego wygląd całkowicie się zmienił. Stał się wielkim, czarnym niedźwiedziem, znacznie większym od typowego niedźwiedzia brunatnego. Jego futro było ciemne, prawie czarne, z elementami brązowymi, co nadawało mu złowrogiego wyglądu. Było też poszarpane i zaniedbane.
Na ciele Mor'du widoczne były liczne blizny, szczególnie jedna duża, biegnąca przez jego oko, które było białe, co wskazywało na to, że jest ślepe na jedno oko. Te blizny były dowodem na jego wiele bitew i starć.
Jego zdrowe oko jest jasne i pełne złości. Jego łapy były ogromne, a pazury długie i ostre, co czyniło go jeszcze bardziej niebezpiecznym przeciwnikiem.
Stracił całkowicie kontrolę nad sobą oraz ludzkie cechy, od pory pełnej przemiany swoje działania opierał wyłącznie na instynkcie. Mówiło się, że miał siłę setki chłopa. Zanim Mor'du przybrał nowe imię nazywał się Brennus.
Kordian wyruszył na niego z mieczami w rękach, jednak Mor'du był również bardzo szybki, więc zwinne skoki pozwalały skutecznie unikać ostrzy, które mogły by go zabić. Krążyli wokół siebie, aż Mor'du ruszył na chłopka.
Zamachnął się łapą, rozszarpując lewe przedramię swojego przeciwnika. Chłopak zbyt mocno dał się pochłonąć rządzy mordu i zapomniał, że budynek, na którym walczyli może zawalić się w każdej chwili a to właśnie nastąpiło. Budynek się zawalił, a gdy kurz opadł, Mor'du stał nad Kordianem, jedną łapą przygniatając jego gardło a drugą przyciskał rękę Kordiana, trzymającą miecz. W tamtej chwili wkroczyła, Daria, jednak Mor'du wyczuł ją i szybko machnął łapą raniąc i odrzucając dziewczynę.
Daria upadła kilka metrów dalej, nie wiedząc co zrobić. Patrząc w martwe oko niedźwiedzia nie mogła poruszyć się ze strachu, mimo że w trzęsącej ręce trzymała miecz Kordiana.
- No rusz się! Zrób to! - wykrzyczał Kordian, któremu już brakowało oddechu.
Ale...ale ja nie mogę, nie umie! - ze strachu łkająca Daria.
- Walcz! Jeśli nie będziesz walczyć w tym świecie to po prostu umrzesz! Jeśli nie walczysz, nie możesz wygrać! Jeśli nie wygrasz, nie możesz ocalić nikogo, nawet siebie! Walcz!
W Darii coś się w tamtej chwili obudziło, opanowała ręce i z krzykiem na ustach wbiegła w plecy Mor'du, przebijając go mieczem Kordiana. Sam Mor'du chciał uniknąć ciosu, jednak pozwalając uwolnić rękę Kordiana odebrał sobie możliwość jakiejkolwiek ucieczki. Mor'du przegrał.
Później, ruszając dalej dostrzegł Care i Analije. Podjął pościg za nimi, ale nagle jego komputerowy asystent J.A.R.W.I.S w słuchawce, którą każdy z przyjaciół Kordiana miał, przerwał:
- Przepraszam, że przerywam (program Kordiana zwracał się do niego per pan), ale w stronę miasta został wystrzelony pocisk.
- Jaki? Skąd dokładnie? - spytała Daria.
- Sądząc po wadze i sygnaturze pocisku, jest to T-87 Prometheus. Na pewno została wystrzelona z terenu naszego kraju, jednak nie mogę ustalić skąd dokładnie, ponieważ Wataha blokuje wszelkie sygnały.
Wszyscy już wiedzieli, że to bomba atomowa. Zszokowani, nie wiedzieli co zrobić, mimo, że wiedzieli, że Czarne Panie są zdolne do wszystkiego to jednak nie brali pod uwagę takiego scenariusza, nie byli na to gotowi.
- Gdzie dokładnie uderzy i ile mamy czasu? - spytał z pełną myśli, ale poważną miną Kordian.
- A co ci to da? Nie damy rady ewakuować wszystkich mieszkańców! - krzycząc spytała zrozpaczona i zdezorientowana Daria.
- Nie ważne! Ile czasu?!
- Jakieś 3 minuty od tej chwili.
- Dobra, a gdzie uderzy?
- W Aleje, w sam środek, a to oznacza, że prosto w Was.
Ponieważ Kordian z paczką właśnie tam aktualnie się znajdowali.
Chłopak wyszedł na środek, spojrzał w niebo tak jakby miał ostatni raz to zrobić, bo wiedział co może zaraz się stać.
Wiedział, że nie mają czasu na ucieczkę. Jedyną nadzieją było użycie mocy, której obawiał się najbardziej – mocy Czarnego Feniksa, demona, którego w sobie nosił, a którego nie potrafił w pełni kontrolować. Mógł spróbować stworzyć kopułę energii, która powstrzyma wybuch, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że cena będzie wysoka.
- Wycofajcie się, teraz! – krzyknął do swoich przyjaciół, ale wiedział, że to i tak nie wystarczy.
Stanął na środku ulicy, zamykając oczy, koncentrując się na demonicznej mocy płynącej w jego żyłach. Czuł, jak Czarny Feniks budzi się w jego wnętrzu, jak energia demona zalewa jego ciało, paląc każdy nerw, każdą komórkę. Wokół niego zaczęła się formować energia z każdą sekundą przypominająca kopułę czarnej energii, lśniąca złowrogim blaskiem, która rosła w siłę, mając za zadanie osłonić miasto przed nadchodzącą eksplozją.
Z każdą sekundą, gdy energia Czarnego Feniksa pulsowała w jego ciele, Kordian czuł, jak traci nad sobą kontrolę. Ból przeszywał go na wskroś, krzyczał z bólu. Ale nie mógł się poddać. Musiał ochronić miasto, bez względu na to, co go to kosztuje.
Cywile, którzy byli w pobliżu krzyczeli, pytali Radka i Darie jak nazywa się chłopak w centrum energetycznej kopuły, nie wiedząc co się dzieje.
- Kordian! On ma na imię Kordian! - odpowiedziała głośno Daria.
- Kordianie, uciekaj! Kordian uciekaj! Już dość zrobiłeś, dlatego miasta! - krzyczeli cywile, rodzice z dziećmi, żołnierze.
Ale mogli tylko patrzeć, jak pocisk wchodzi w objętość kopuły, a ona sama zaczyna miejscami przepuszczać rozbłyski światła. Cywile, ludzie i żołnierze nie mogąc nic zrobić i nie wiedząc, że właśnie w tej chwili dziecko oddaje za nich życie po prostu patrzyli w zadumie na kopułę.
Krótko przed uderzeniem Kordian obejrzał się za siebie spoglądając na Darie i Radka, uśmiechnął się.
Radek zdążył jedynie wykrzyczeć:
- Kordian!!!- próbując gestem ręki go zatrzymać.
W chwili, gdy bomba uderzyła w kopułę, wybuch uderzył z siłą niszczącą wszystko na swojej drodze, ale czarna energia demona zatrzymała go. Nad kopułą pojawił się czarno-czerwony Feniks i pojawił się oślepiający rozblask. Miasto było bezpieczne.
A przynajmniej bezpieczne względem samej bomby.
Kopuła opadła wraz z kurzem, wszyscy w końcu zobaczyli co się stało. Kordian leżał na małym skrawku niezniszczonej ziemi, gdzie wokół, w terenie działania kopuły teren został zrównany z ziemią.
Kordian umarł wtedy po trzeci...
Do dołu, w którym leżał zbiegli się ludzi w tym Radek i Daria. Zobaczyli nieprzytomnego Kordiana, bez lewej ręki i prawej nogi. Daria zaczęła go leczyć używając technik leczących, Radek dał mu zastrzyk z adrenaliną.
Po ok. 40 min Kordian się obudził. Pierwsze co powiedział po przebudzeniu:
- Co z miastem?! Mieszkańcami? Wszyscy bezpieczni? Jesteście cali?
Daria i Radek potwierdzili, wzięli go pod boki i wynieśli z dołu, po czym usiedli pod budynkiem dając czas na odpoczynek Kordianowi. Chłopak już odzyskał większą część sił, ale nadal nie był w pełni sił.
Siedzieli tak kilkanaście minut, aż zobaczyli, że jadą w ich stronę samochody wojskowe z flagami Polski.
Z samochodu wyszli żołnierze, a wśród nich był generał - Wiesław Sanders..
Wysoki, o charakterystycznej, surowej twarzy, z wyraźnie zaznaczonymi rysami, szpakowate włosy, a jego oczy były pełne determinacji i powagi.
Podszedł prosto do grupki małych bohaterów i zwrócił się bezpośrednio do nich:
- Nazywam się generał Wiesław Sanders, przewodzę Dywizją Zmechanizowaną „Złoty Orzeł”. Nie wiem kim jesteście i co tu robicie, ale wiem, że już dużo zrobiliście, dlatego miasta, dlatego kraju, ale mimo to proszę was byście wy i wasze roboty oraz wasze zdolności wsparły naszych żołnierzy! Bardzo was proszę!
Kordian podniósł wzrok na generała i ze smutkiem i stanowczością spytał:
- Gdzie Prezydent? Bezpieczny?
- Tak, jest już w schronie wraz z rodziną.
- Nawet nie wiecie, z kim walczycie. Żadna z waszych broni ich nie zrani, a tym bardziej nie zabije.
Wiemy, już wielu naszych zginęło próbując strzelać do nich jednak bez skutku. To jak? Pomożecie?!
- Tak, pomożemy, ale proszę przekazać Prezydentowi, że na razie chcemy zachować anonimowość.
Kordian i reszta wstali a następnie ruszyli przy użyciu sprzętu do manewru 3D i ruszyli w miasto. Widzieli tytany idące pożreć ludzi na wiadukcie przy ulicy Alei Bohaterów Monte Cassino. Zrobili pół obrót na sprzęcie i rozcięli karki tytanów.
Rany po wybuchu bomby jeszcze do końca się nie zagoiły i dawały o sobie znać. Nie były one wynikiem pocisku a samej mocy Feniksa Kordiana, która mimo, że w tamtym momencie go uratowała, to jednocześnie zabijała i raniła.
Kordian wiedział, że zbliża się do granicy swoich możliwości. Czarne Panie posłały na nich kolejną falę Tytanów, a rany po użyciu mocy Czarnego Feniksa wciąż dawały o sobie znać. Jego ruchy były coraz bardziej ociężałe, ale nie mógł się zatrzymać – nie teraz, kiedy tak wiele zależało od niego i jego przyjaciół.
W dalszych częściach miasta tytani zbliżali się coraz szybciej. Używając sprzętu manewru 3D, próbował wymijać kolejne potwory, szukając ich karków – jedynego słabego punktu. Nagle, jeden z Tytanów wystrzelił w jego kierunku rękę z niesamowitą prędkością. Zanim zdążył zareagować, potężna pięść przebiła mu bok. Kordian krzyknął z bólu, czując, jak jego świat staje się zamglony. Wszystko działo się w ułamku sekundy – Tytan chwycił go i uniósł nad głowę. W ostatnim, desperackim geście próbował sięgnąć miecza, ale Tytan zacisnął usta wokół jego ciała i połknął go całego.
Mrok. Czuł, jak jego ciało wchłania się w potworną bestię. Ból był nie do opisania, ale w tym mroku, w samym środku agonii, coś w nim zaczęło się budzić. Moc, której nie znał. Czarny Feniks? Nie, to było coś innego, coś starszego, pierwotnego. Kordian czuł, jak jego serce bije coraz szybciej, jak płomienie energii przepływają przez jego żyły, jak jego ciało pęka pod naporem nieznanej siły.
Z wnętrza Tytana wydobył się oślepiający błysk. Gigantyczne ciało zaczęło tracić formę, jakby zjadało samo siebie. W końcu się wyłonił tytan.
Jego sylwetka jest jednak bardziej atletyczna i muskularna niż większości przeciętnych tytanów, co podkreśla jego potężną siłę i sprawność fizyczną. Ma dobrze zdefiniowane mięśnie, szczególnie na ramionach, klatce piersiowej i nogach, jego włosy urosły na tyle, że sięgały mu do ramion, a jego język i uszy stały się wydłużone. Rysy twarzy również uległy transformacji. Jego nos stał się wyraźnie zakrzywiony, oczy były głęboko osadzone w oczodołach, a jego usta przyjęły nietypowy, postrzępiony kształt. Brakowało mu również warg i mięśni na policzkach, co odsłaniało wszystkie zęby. Na obu oczach można było dostrzec trzecią, przezroczystą powiekę.
Jego wzrok przeszedł po polu bitwy – zobaczył przerażone twarze swoich przyjaciół, Darii, Radka, żołnierzy z Dywizji Zmechanizowanej, a także innych ludzi, którzy do tej pory walczyli. Kordian nie był wtedy świadomy, jego umysł był umysłem tytana.
Sojusznicy Kordiana nie byli przygotowani na to, co zobaczyli. Wielki, masywny Tytan, który właśnie zniszczył inne Tytany, miał coś w sobie znajomego.
Po szybkiej eliminacji innych tytanów w mieście, Tytan walczył z 3 ostatnimi tytana tytanami, był już zmęczony, ale pokonał je. Gdy walka dobiegła końca, tytan upadł na ziemie, a z karku zaczęła wydobywać się para.
Kordian, jakby nie przytomny wyrwał się z karku tytana. Jego osłabione ciało wydostało się z ciała Tytana, pokryte śluzem i resztkami mięśni. W tej chwili czas zdaje się zatrzymać. Daria nie może uwierzyć własnym oczom – jej serce przyspiesza, a w głowie pojawia się chaos myśli. Kordian żyje. Przez te wszystkie chwile, gdy była przekonana, że go straciła, on walczył. Jego własne ciało stało się bronią, którą Tytani mieli się bać.
W tej chwili Daria rzuca się ku niemu. Widok Kordiana wywołuje w niej falę emocji – szok, radość, niedowierzanie. Kiedy dociera do niego, pada na kolana, patrząc na jego nieprzytomne, lecz oddychające ciało. Kordian jest żywy.
W tej chwili, łzy zaczynają płynąć po jej policzkach, choć Daria, twarda i nieustraszona, rzadko pozwala sobie na takie emocje. Przykłada dłoń do jego twarzy, jakby chciała się upewnić, że to nie jest sen. Kordian otwiera oczy na krótką chwilę, zmęczony, ale żywy.
To moment, w którym wszyscy – Daria, Radek i reszta zespołu – zaczynają pojmować prawdę. Kordian nie zginął w starciu z Tytanem. On jest Tytanem.
W końcu miasto odparło atak Watahy Śmierci. Kordian poprosił Prezydenta by on i jego przyjaciele na razie zostali anonimowi, więc przez 2 tygodnie od ataku nikt nie wiedział kto obronił Czelinawę od upadku.
Minął tydzień, mogłoby się wydawać, że atak Czelinawę już się skończył a echa tego ataku już milkną. Jednak to było tylko złudzenie. Po tym ciężkim dla ludzi tygodniu, pełnym szukania w gruzach martwych już ludzi, pogrzebach i przygotowywaniu planu naprawy miasta, Mroczne Siostry znowu o sobie przypomniały.
Na całym świecie, przerywane były transmisje na żywo i wszelkiego rodzaju wiadomości. Wataha Śmierci włamała się do największych telewizjach i redakcji na świecie i intrenecie udostępniły wszelkie dane Kordiana, nawet te wrażliwe dane osobiste i jego wizerunek. Po mimo, tego, że dały dowody na swoje własne zbrodnie to dostarczyły też dowody na wszelkie przestępstwa Kordiana, które dla nich popełnił. Mimo, że ujawniły swoją obecność na świecie, stwierdziły, że na świecie jest pełno ludzi, którzy czy to ze strachu czy to dla pieniędzy zrobią wszystko by dopadły Kordiana.
Okazało się, że każde tortury na Kordianie, każda próba złamania, mutacja, każda misja i każda zbrodnia Kordiana były skrupulatnie dokumentowane i nagrywane. A w tamtym momencie, te dokumenty i nagrania zostały udostępnione wszędzie, nawet w ciemnej strefie internatu, dla ominięcia cenzury.
Dzięki temu Kordian też dowiedział się czegoś o samej organizacji i jego mutacji. Wedle tych dokumentów Kordian z racji na większą dawkę mutagenów, miał dokładnie 12% szans na przeżycie co jedynie dodało kolejne pytania: skoro to tylko 12% szans, to dlaczego przeżył? O co w tym chodzi? I dlaczego akurat on przyjął większą dawkę?
Kolejną ciekawą rzeczą były powody naznaczenia, czyli wyrycia i przypalenia ran na ciele Kordiana. Był to znak rozpoznawczy Watahy Śmierci, dzięki nim Mroczne Siostry i Alfa mogą wchodzić w umysł ofiary i ją kontrolować bez względu na odległość. Oraz robione je ponieważ inaczej moc, którą zdobywa się podczas mutacji natychmiast zabiła by osobę poddaną mutacji a dzięki wyryciu ran, można zrobić “wyloty” dla mocy, która zaraz po aktywacji jest szczególnie dzika.
Kordian widząc jak w mediach sprawa nabiera rozpędu jakieś 2 godziny po ujawnieniu tych informacji, z pomocą swojej paczki zorganizował scenę i nagłośnienie w Alejach w centrum miasta. Daria anonimowo poinformowała media o wydarzeniu a Radek poroznosił ulotki i plakaty na darmowy wstęp.
W końcu przed sceną zebrała się wielka publiczność, z głośników zabrzmiała solówka na elektryczne gitarze. Z góry na sam środek zleciała tajemnicza postać w kapturze, ciemnym ubraniu i pelerynie, na której z tyłu był duży znak: wyglądał jak wachlarz, czerwony na dole, biały na górze. Kolorystyka miała być nawiązaniem do flagi Polski.
Nagle postać chwyciła za mikrofon na scenie i zdjęła kaptur, to był Kordian. Zaczął opanowany, wiedział co chce powiedzieć i jak to może się skończyć.
Witam wszystkich tutaj zebranych. 2 godziny temu na świecie pojawiły się informacje i dziwnej organizacji znaną jako Wataha Śmierci. Pojawiły się też informacje na temat pewnego chłopaka i jego zbrodni. Ten chłopak...to ja. To ja jestem Kordian Zawalski, choć nie używam nazwiska, nie chce go używać i zmienie je gdy to będzie możliwe. Mam 15 lat. To moje rodzinne miasto. Pochodzę z rodziny, która kłóciła się dosłownie o wszystko, w końcu, gdy miałem 14 lat, zostawili mnie. Wyrzucili jak małe koty w worku. Niedługo później porwały mnie Mroczne Siostry i zrobiły ze mnie mordercę. Tak to ja i moi przyjaciele broniliśmy miasto podczas ostatniego ataku. I to nasze roboty chronią Polaków od jakiegoś czasu, gdy są zagrożeni w codziennym życiu. Jednak nie wincie ich za to. Za wszystkie ofiary odpowiadam wyłącznie ja.
- Wiem, co teraz możecie sobie pomyśleć “jak taki mały gówniarz mógł tyle zrobić? Przecież to jeszcze dzieciak”, ale Wataha Śmierci dysponuje technologią i mocą, o której większości z was nawet nie przyszło do głowy pomyśleć. Gdyby chcieli w jednym momencie mogli by zniszczyć to miasto, a na to nie możemy pozwolić. Jestem śmiertelnie chory więc próbując znaleźć lek, stworzyłem własny rodzaj mocy i narodziły się demony. Jednego z nich niektórzy z was mogli już widzieć w działaniu. Problemem jest to, że nie kontroluje ich w 100% dlatego staram się ich nie używać, ale są sytuacje jak ta z bombą atomową, gdzie nie mam wyboru i muszę użyć tej mocy, nawet jeśli sama moja moc mnie zabija. W swoim krótkim, ale burzliwym życiu zabiłem już ponad 400 ludzi i choć wiem, że nic nie wstanie zwrócić im życia to mam jednak z tyłu głowy myśl, że jeszcze zasłużę na wybaczenie. Wasze, tych ludzi, ich rodzin i Boga. Jedyne co mogę powiedzieć, że żałuje i przepraszam.
Kordian odłożył mikrofon, następnie ukląkł na scenie założył ręce na kark, na scenę wchodzili już żołnierze Wojska Polskiego i aresztowali Kordiana.
Po ujawnieniu się Watahy i przekazaniu opinii publicznej informacji o Kordianie, cały świat się podzielił, wszędzie rozpoczęły się masowe demonstracje. Jedni żądali natychmiastowego aresztowania i zabicia Kordiana, jako kare za liczne przestępstwa, stojąc po stronie Mrocznych Sióstr. Drudzy stali po stronie Kordiana i dążyli do uznania jako bohaterem, nie tylko narodowym, ale i światowym. Zaś inni nie wiedzieli co o tym sądzić i czekali na rozwój wydarzeń.
W Watykanie, jeden z biskupów - Biskup Lorenzo degli Angeli, ujawnił jedną z tajemnic Watykanu skrywaną przez lata a może i wieki. Lorenzo to człowiek o nieprzeciętnym wyglądzie i sile ducha, szanowany, lecz wzbudzający lęk swą żarliwą wiarą i determinacją. Wysoki, o przenikliwym spojrzeniu i surowym wyrazie twarzy, przypomina świętego rycerza, który poświęcił wszystko, aby służyć Kościołowi i prawdzie.
Ujawnił on kilka proroctw, sam Lorenzo jak i ludzie od razu wiedzieli, że chodzi w nich o Kordiana. A brzmiały one tak:
1: W dniach ostatnich, gdy cienie pokryją świat, zrodzi się dziecko w bólu i osamotnieniu. Dziecko to, przez swe cierpienie i zdradę, stanie się naczyniem sił, których ziemski umysł pojąć nie zdoła. Wyrosłe wśród ruin, pomostem będzie, łącząc Niebiosa, Ziemię i Otchłań. Jako dziedzic tronu Lucyfera, stanie w bramie Piekła i wejrzy na świat, od którego go oddzielono. Jego decyzje będą mieć moc, która zatoczy kręgi od jednego końca świata do drugiego, a niebiańskie zastępy zadrżą przed jego wyborem."
2: "Jego ścieżka to ścieżka przekleństwa – odrzucenie i nienawiść świata staną się jego pożywieniem, a każda kropla niechęci doda mu siły. W sercu tym spoczywać będzie ciemność, która nie zrodziła się z grzechu, lecz z cierpienia i odrzucenia. Jego przeznaczenie to ciężar nienawiści, który nosić będzie niczym płaszcz, wędrując samotnie wśród ruin ludzkich nadziei."
"Z każdą łzą i każdym krzykiem, jego moc będzie rosła. Ścieżka, którą podąży, to ścieżka śmierci, zemsty i wiecznego mroku. Na tej drodze pozna ból samotności, lecz nie zawróci. Stanie się wiecznym łowcą, skazanym na wieczną walkę między światłem a ciemnością."
3: „Kiedy kroczący po Ziemi Diabeł odnajdzie swoją pierwszą miłość, wielkie zło zostanie uwolnione.
Kordian był przesłuchiwany ok. 2 tygodnie w tymczasowej siedzibie Najwyższego Międzynarodowego Sądu Wojskowego w Warszawie, w którego skład wchodzili głowy państw, i ich generałowie, dziennikarze, lekarze i księża. Został on zwołany po wydarzeniach w Czelinawie dlatego, że Kordian kontrolowany przez Watahe, zabijał w krajach, gdzie kara śmierci dalej obowiązuje.
Chłopak przyznał się do każdej zbrodni jaką popełnił.
Ostatniego dnia przesłuchań i usłyszeniu wyroku, Kordian został wprowadzony na środek dużej sali, ręce miał skute z tyłu kajdankami. Kazano mu paść na kolana a następnie przykuto jego kajdany do słupa, dzięki czemu mógł im być posłuszny. W końcu odezwał się siwy mężczyzna, Dariusz Zaczkowski, siedzący na środku:
- Jako że jesteśmy Najwyższym Międzynarodowym Sądem Wojskowym, prawo cywilne nie ma tutaj zastosowania. Możemy skazać cię nawet na śmierć. A teraz powiedz, czego tak naprawdę chce ta organizacja?
Kordian jeszcze spokojny i opanowany:
- Nie wiem, nie mam pojęcia. Wiem tyle, że chcą kontrolować cały świat, stworzyć nadludzi.
- To czego chcą od zwykłego dzieciaka?
- Nie wiem, czy już zauważyliście, ale chyba jednak nie jestem do końca normalny.
- Nikt normalny nie przeżyłby bezpośredniego starcia z bombą atomową.
- Skąd masz te zdolności?
- To przez ich mutacje. Strasznie bolesne i strasznie upierdliwe.
- W twojej bazie znaleźliśmy lekarstwa, dziwne urządzenia i wiele broni i amunicji. Za samą taką ilość broni wg prawa twojego kraju, poszedłbyś na 25 lat odsiadki. Po co wam tego tyle?
- Widzieliście, co zrobili w Czelinawie, prawda? Wasza broń jest dla nich całkowicie niegroźna –
szyderczy uśmiech Kordiana – tylko broń wykuta z Piekielnego Metalu jest w stanie ich zranić. A tylko moje miecze, dają pewność, że ich zabije. Możecie użyć całego wojska tego kraju a nawet paktu Północno-atlantyckiego, ale i to będzie za mało. Oni mają armie całego świata, armie, której ten świat jeszcze nie widział. Demony, mutanci, wampiry, tytani. I ich zwykli szeregowi to nie są zwykli berserkowie, zwykłe pionki, które padają po kilku starciach. Każdy ze zwykłych żołnierzy jest śmiertelnym zagrożeniem dla najbardziej zaprawionych w boju waszych ludzi. To wychodzi poza wasze wyobrażenia.
- O co chodzi z Alfą? Jak to jest, że cię kontroluje?
- Widzicie te blizny? To dzięki nim mogą mnie kontrolować, one nigdy się nie zagoją. Tatuaże czy przeszczep skóry nic tu nie da, zawsze powrócą. Jeśli pytacie, jak to jest, to mniej więcej można by to porównać do choroby psychicznej. Chory nie wie, że robi źle, nie kontroluje się i nie może w 100% odpowiadać za swoje działania. Jednak różnica między Alfą a chorym psychicznie jest taka, że to ja, kontrolowany przez Alfę, jestem w 100% odpowiedzialny za to, co kazał mi zrobić. To trochę tak, jakby ktoś siadł za kierownicą, a wy siedzicie na miejscu pasażera. Nie możecie nic zrobić, jedynie obserwować.
- W twojej bazie znaleźliśmy dużo dokumentów i zdjęć na temat pewnych ludzi – dziennikarzy, polityków, biznesmenów. Zdjęcia były oznaczone, jedne czerwonymi krzyżykami, drugie były przyciemnione a trzeci typ zdjęć miały niebieski krzyżyk, a jeszcze inne miały żółty znak zapytania. Możesz to wyjaśnić?
- To proste, tak oznaczaliśmy osoby, które w jakikolwiek sposób miały coś wspólnego z samą Watahą albo ich ludźmi. Żółty - niewiele o nich wiadomo, niebiescy to ci, których dopadłem, czerwonym oznaczaliśmy tych, których pozbyła się Wataha, a przyciemnieni to zmarli naturalnie.
- Niby dlaczego ktoś miałby pomagać im z zbrodniach?
- Dla pieniędzy, dla innych korzyści, ze strachu albo zwyczajnie dali się omamić. Nawet na tej sali są ich Szpiegowie – Kordian rozejrzał się po sali wskazując wzrokiem szpiegów Analiji.
Na sali było słychać szepty publiczności, w końcu ktoś z tłumu, jeden z księży krzyknął:
- Zabić go! To czarci pomiot! Żaden człowiek nie powinien mieć takiej mocy! Tylko Bóg, może władać taką mocą!
Do księdza dołączył krzyk lekarza:
- Powinniśmy go uśmiercić i przeprowadzić sekcje zwłok! To pomoże nam odkryć tajemnice ich mocy! Na jego pomagierach też trzeba przeprowadzić badania, to nie normalne, żeby człowiek miał takie zdolności!
A następnie publiczność i żołnierze:
- Zabić go! Zabijał niewinnych! Nawet dzieci skurwiel nie oszczędził!
-CISZA!!! - wrzasnął sędzia.
-Sam widzisz co się dzieje, i co mnie zastanawia, wiesz, że robiłeś strasznie złe rzeczy. I co dalej?
- Nie wiem. To prawda, skrzywdziłem wielu niewinnych ludzi i cholernie tego żałuje. Żałuje każdego kogo zabiłem lub torturowałem, nawet wrogów, których nienawidzę. Jednak w tamtym czasie nie widziałem innego wyjścia. Kierowałem się wtedy podstawowym prawem “zgiń lub zabij”. Żałuje, że nie mogłem inaczej.
- Co teraz twoim zdaniem powinniśmy z tobą zrobić?
- Nie wiem, jak mówiliście, to wy zdecydujecie ostatecznie co ze mną się stanie. Ja mogę jedynie podać najprostsze scenariusze decyzji jakie możecie podjąć.
- Słuchamy, proszę - z zaciekawieniem główny sędzia.
Możecie skazać mnie na dożywocie, ale mamy tu dwa scenariusze: uszanuje waszą decyzję i nie będę kombinował, ale Wataha przyjdzie po mnie. Zginie wielu waszych ludzi a może nawet i cywili. Mogę też uciec z więzienia a mocy, którą posiadam nie powstrzymacie.
- Nie jest tajemnicą to, że jestem dla nich ważny, zawsze, gdy z nimi walczyłem walczyli na poważnie, ale nigdy z zamiarem zabicia mnie. Za każdym razem, gdy walczyliśmy doprowadzali mnie jedynie do granic śmierci Gdyby tylko chodziło im o zemstę za ucieczkę poddałbym im się by reszta świata mogła być bezpieczna, ale niestety to nie jest takie proste. Ale w ostateczności, gdy już wyczerpią wszystkie inne opcje mogą zdecydować się na zabicie mnie.
- A drugi scenariusz? - zapytał sędzia.
Możecie mnie zabić, jednak uprzedzam, musicie zrobić do w odpowiedni sposób. Dla nas są 2 rodzaje śmierci. Ten, który znacie, umieracie ciałem a wasza dusza trafia do Nieba lub Piekła, zależnie jakimi ludźmi byliście za życia. I ten drugi sposób - śmierć przez całkowite wymazanie nas z rzeczywistości, wtedy ciało jak i dusza są unicestwiane i nigdzie nie trafiają a energia z ciała i duszy rozprasza się we wszystkie strony świata by nigdy się nie połączyć. Wymazania duszy z istnienia po śmierci, dlatego ofiara nie jest transportowana ani do Nieba, ani do Piekła, po prostu znika.
Ale by tego dokonać trzeba by użyć Ostrza Azrael, Anioła Śmierci. Lub Ostrzy z Piekła lub moich mieczy. Jeśli zabijecie mnie w tradycyjny sposób trafie do Piekła a za mną pójdzie Wataha. Wtedy nie tylko ten świat będzie zagrożony, ale i królestwo demonów. Walki będą się toczyły w Piekle i tu, na Ziemi.
Z opcją zabicia mnie, możecie podjąć pewne decyzje: zabić mnie i nie przejmować się Mrocznymi Siostrami, ale one zainteresują się wami, to pewne.
Możecie mnie zabić, ale to nie gwarantuje wam wygranej z Watahą.
Możecie mnie zabić, ale Mroczne Siostry są w posiadaniu techniki wskrzeszania, jednak ma ona wysoką cenę. Po jej użyciu będą one bardzo wyczerpane a siły będą odzyskiwały na przestrzeni kilku lat. Jedną z sióstr zabiłem, więc ten proces jeszcze się wydłuży. Mają moje DNA, więc w ostateczności liczą się z moją śmiercią użyją tej techniki, a gdy to zrobią nie będę pamiętał nic sprzed wskrzeszenia i nie będę już mógł wyrwać się z umysłu Alfy więc będziecie musieli je wykończyć zanim ja was zabije.
Możecie też po prostu dać nam wolną rękę w działaniach, skupić się na wyleczeniu, zdobyciu większej mocy i pokonaniu Watahy Śmierci - wykrzyczał te słowa a następnie ze spokojem dodał:
Mój los leży teraz w waszych rękach. Decyzja należy do was!
Jeden z generałów siedzący na sali wydał rozkaz ze zdenerwowaniem:
- Żołnierze, Do broni! Trzymajcie tego potwora na muszce!
Dwóch żołnierzy chwyciło za karabiny i wycelowali w Kordiana, czego chłopak się nie spodziewał.
Ale chwilę później stało się coś czego jeszcze bardziej nikt się nie spodziewał.
Znienacka w twarz Kordiana uderzył szybki cios, którego skutkiem był wypadnięty ząb Kordiana toczący się kilka metrów dalej.
Na środku sali, przy przykutym Kordianie pojawił się pewien mężczyzna w średnim wieku. Był całkowicie spokojny. Nastanie tajemniczy mężczyzna z kolana uderzył w brzuch chłopaka, później podniósł go lekko ku sobie i zadał kolejny cios z kolana, tym razem w twarz chłopaka. Ciosy na ciało Kordiana spadały jeden za drugim.
Zszokowana Daria, zirytowana i mocno zdenerwowana chciała ruszyć na pomoc przyjacielowi, jednak Radek ją powstrzymał, mówiąc, żeby poczekała.
Z zakrwawioną twarzą Kordian, został butem na swojej głowie przygnieciony do podłogi, pokazując dominacje i siłę mężczyzny, który go katował.
Następnie, trzymając dalej but na głowie chłopaka spytał całej sali:
- To jest tylko moja opinia, ale myślę, że ból jest najlepszą metodą dyscypliny. Nie musisz być uczony słowami. Potrzebujesz tresury.
zwracając się do Kordiana - Upadłeś już tak nisko, że łatwo cię kopnąć, tak czy inaczej...
Po czym konturował kopanie leżącego i zakrwawionego chłopaka. Kordian stękał i wzdychał z bólu.
Cała sala przyglądała się temu w ciszy i zdziwieniu. Nie mogli pojąć, że Generał Edward Malinowski tak po prostu może kopać i bić tak potężnego mutanta.
Edward Malinowski to znany w świecie militari genialny strateg i świetny dowódca, wiele jednostek walczyło o jego obecność.
Wysoki a także starannie zaczesane na lewą stronę w, blond włosy nadawały mu majestatyczny i władczy wygląd.
Miał męskie, ostre rysy twarzy, wydatne kości policzkowe, duży zgarbiony nos i błękitne oczy. Wyraźne, grube brwi były jego znakiem rozpoznawczym. Zawsze miał spokojny i opanowany wyraz twarzy. Rzadko kiedy widać było na jego twarzy jakikolwiek uśmiech. Zazwyczaj był po prostu poważny.
Po chwili generał, który kazał mierzyć żołnierzom do Kordiana przerwał bicie:
- Edward, zaczekaj...
- Czego? - spytał oprawca Kordiana.
- To niebezpieczne! Co, jeśli zamieni w się w tego potwora? Albo użyje innych diabelskich sztuczek?
Całkowicie spokojny Generał okładający Kordiana spytał kopnął chłopaka jeszcze raz i spytał:
- O czym mówisz? - znowu lekko podniósł chłopaka po czym on upadł, tracą siły - To jest ten potwór, którego tak się boicie? Spójcie na niego! Można śmiało go okładać!
Następnie Generał Edward Malinowski, podniósł rękę i zwrócił się do Najwyższego Sędziego:
Najwyższy Sądzie, mam formalny wniosek.
Mów o co chodzi.
Możemy użyć chłopaka i jego zdolności do pokonania tych mutantów. W końcu, jeśli mamy bronić wolności, pokoju i sprawiedliwości w tym kraju, nie możemy pozwolić, żeby ta organizacja pozostała bezkarna. Od tego już nie zależy tylko bezpieczeństwo Rzeczpospolitej Polskiej, ale i całego świata. A sami sobie z nimi nie poradzimy.
mm...Ogłaszam dwugodzinną przerwę na naradę. Wtedy zdecydujemy co z tobą zrobimy.
Minęły 2 godziny, wszyscy wrócili na swoje miejsca, miał zapaść wyrok.
Dariusz Zaczkowski:
- Najwyższy Międzynarodowy Sąd Wojskowy zdecydował co się z tobą stanie. Kordianie Zawalski, za wszystkie kradzieże, rozboje, tortury, morderstwa i inne zbrodnie wojenne, Najwyższy Międzynarodowy Sąd Wojskowy skazuje cię na śmierć. Kara zostaje jednak zawieszona, a ty zostajesz przekazany pod skrzydła generała Edwarda Malinowskiego. Zostajesz pozbawiony praw człowieka. Na wszystkich członków organizacji Watahy Śmierci, a w szczególności na jej przywódczynie zostaje wydany wyrok śmieci. Wraz z generałem i swoimi towarzyszami utworzycie Korpus Zwiadowców, którego głównym celem będzie eliminacja Watahy Śmierci. Wykorzystacie swoje zdolności, wiedzę i uzbrojenie do walki z nimi. Przy okazji będziecie wspierać podstawowe służby w Polsce, jak i w innych krajach, które zawarły umowę zezwalającą na swobodne działanie Korpusu Zwiadowców, macie pomagać zwykłym obywatelom. Przez ten czas będzie nad tobą wisiał wyrok śmierci. Gdy już Wataha Śmierci zostanie zgładzona, zostaniesz uniewinniony.
Posiadasz odpowiednie zdolności do wyciągania z ludzi prawdy, sam jesteś wyjęty spod prawa więc Korpus Zwiadowców w krajach związanych powyższą umową może działać ponad prawem, wszelkie procedury was nie obowiązują. Ma to na celu pozwolić na szybkie i bardzo dokładne działanie, pomoże to też uzdrowić system prawny w wielu krajach, gdzie trudno jest dopaść sprawców, bo służby są ograniczeni przez procedury. Was te procedury nie obowiązują. Wszelką odpowiedzialności ponosicie wy, nie ma nikogo nad wami. Odzyskacie wolność, swoje wyposażenie i majątki. Zamykamy rozprawę.
Cały świat dowiedział się o wyroku sądu. Dalej był podzielony na przeciwników jak i zwolenników tego wyroku.
Kordian i jego przyjaciele wrócili do domów i do szkół. Gdy Kordian pierwszy raz od czasu rozprawy pojawił się w szkole był zaskoczony. W salach i na korytarzach nikogo nie było. Wszedł na hol z dużymi schodami i w końcu pojawili się uczniowie i nauczyciele z dyrekcją. Wszyscy stali wyżej, wokół Kordiana i zaczęli bić głośne brawa dla bohatera miasta. Później zebrali się na dużej sali gimnastycznej, Kordian usiadł na środku i opowiedział całej szkole o wszystkim. Wszyscy obecni słuchali z zaciekawieniem, niedowierzaniem i zdziwieniem jak taki młody chłopak mógł doświadczyć tylu złych wydarzeń. Wśród nich była Paulina. Kordian podszedł do niej:
- Cześć, słuchaj...nie mówiłem ci o tym wszystkim no, bo...wiesz mutacje, zabójstwa, dziwne zdolności, mutanci. To nie jest coś czym człowiek powinien się chwalić. Jestem mordercą i zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała mieć nic wspólnego ze mną.
Szczerze mówiąc, to nawet wyobrażając sobie najdziwniejsze scenariusze, na coś takiego nigdy bym nie wpadła. Trochę to wszystko dziwne.
- Trochę?
- No dobra, bardzo dziwne. Nie wiem co mam powiedzieć. Daj mi trochę czasu, muszę poukładać to sobie w głowie. Nadal nie mogę uwierzyć, że to ty broniłeś tego miasta i prawie zginąłeś.
- Jasne, nie ma problemu. Daj znać jeśli będziesz chciała jeszcze coś wyjaśnić.
I rozeszli się w swoje strony.